Reklama

Bunt Wysp przeciw Strasburgowi

David Cameron nie chce, aby europejska konwencja praw człowieka była stosowana przez sądy Zjednoczonego Królestwa. To niebezpieczny precedens.

Publikacja: 02.06.2015 21:36

– Wyrok sędziów w Strasburgu dający więźniom prawo do głosowania doprowadza mnie do mdłości – powied

– Wyrok sędziów w Strasburgu dający więźniom prawo do głosowania doprowadza mnie do mdłości – powiedział David Cameron

Foto: AF/Leon Neal

Brytyjski premier zamierza „radykalnie zrewidować" postanowienia, jakie wiążą Wielką Brytanię ze strasburską organizacją zaraz po przeprowadzeniu referendum w sprawie członkostwa kraju w Unii Europejskiej. Głosowanie w tej sprawie ma zostać przeprowadzone najpóźniej w 2017 r.

– Torysi rządzą samodzielnie, ale mają niewielką większość w Izbie Gmin. To powoduje, że Cameron stał się zakładnikiem najbardziej konserwatywnego i eurosceptycznego skrzydła we własnej partii. A ono jest bardzo podejrzliwe nie tylko wobec Unii Europejskiej, ale także wobec Rady Europy – mówi „Rz" Andrew Russell, dyrektor katedry politologii na Manchester University.

Zły przykład dla Rosji

W 66-letniej historii Rady Europy do tej pory żaden kraj, który przystąpił do europejskiej konwencji praw człowieka, nie wycofał się ze stosowania tego dokumentu. To byłby niebezpieczny przykład dla krajów, które w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, nie są mocno utrwalonymi demokracjami albo wręcz zbudowały autorytarny reżim. Do strasburskiej organizacji należą 47 kraje, w tym: Azerbejdżan, Armenia, Rosja czy Turcja.

– Gdyby z konwencji zdecydowały się wystąpić Węgry, natychmiast uznano by to za sygnał złamania zasad demokracji. W przypadku Zjednoczonego Królestwa tak nie jest. Ale mimo wszystko brytyjska opinia publiczna wciąż nie zdaje sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje tego kroku dla porządku międzynarodowego – przyznaje Russell.

Jak ujawnił „Guardian", Cameron chce uchwalić ustawę, która wycofuje zapisy europejskiej konwencji praw człowieka z brytyjskiego prawa. Następnie premier zamierza podjąć negocjacje z Radą Europy w sprawie zniesienia zasady automatycznego stosowania wyroków Trybunału w Strasburgu przez sądy na Wyspach. Jeśli do porozumienia w tej sprawie nie dojdzie, Cameron miałby sięgnąć do „atomowego" rozwiązania: wycofania Wielkiej Brytanii z udziału w samej konwencji. Na jej miejsce zostałaby ustanowiona brytyjska konwencja praw człowieka, a orzeczenia w tej sprawie wydawałby brytyjski Sąd Najwyższy.

Reklama
Reklama

– Te dwa dokumenty różniłyby się niewiele. Chodzi przede wszystkim o pokazanie, że prawo stosowane w Wielkiej Brytanii jest ustanawiane na Wyspach, a nie na kontynencie – mówi Andrew Russell.

Niektórzy członkowie rządu, w tym minister spraw wewnętrznych Teresa May i minister sprawiedliwości Michael Gove, już teraz naciskali na użycie „atomowego" rozwiązania. Przeciwny rezygnacji już teraz z przestrzegania zapisów konwencji jest szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond.

Sam Cameron zdaje się na razie skłaniać się do jego stanowisko w obawie, że nie uzyska odpowiedniej większości w Izbie Gmin dla tak radykalnego kroku. Zwolennikami stosowania europejskiej konwencji praw człowieka są wszystkie pozostałe partie polityczne, w tym laburzyści i Liberalni Demokraci. Wyjątkiem jest populistyczna Partia Niepodległościowa Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

Nie będzie kary śmierci

– Ta sprawa była na agendzie rozmów już od kilku lat. Ale gdy torysi pozostawali w koalicji z Liberalnymi Demokratami, mieli wygodną wymówkę, aby nic w tej sprawie nie zrobić, pokazując, że wszystko blokuje ich polityczny partner. Teraz ta wymówka zniknęła – mówi Andrew Russell.

Laburzyści, którzy z trudem podnoszą się z porażki w wyborach parlamentarnych, dostrzegli w inicjatywie Camerona świetną okazje, aby zmobilizować swój elektorat.

– Prawa człowieka są dla nas niezwykle cenne. Tu chodzi o naszą prywatność w epoce internetu, o naszą przyszłość w otwartym kraju. Teraz wszystko to stało się niepewne z powodu stanowiska torysów – przyznał Andy Burnham, sekretarz ds. zdrowia w gabinecie cieni lewicy.

Reklama
Reklama

W praktyce w razie wycofania się kraju z europejskiej konwencji praw człowieka zmiany prawne w Wielkiej Brytanii byłyby niewielkie.

– Nie ma mowy o powrocie do kary śmierci, to jest fundamentalne osiągnięcie Rady Europy. Liberalna elita kraju przeforsowała jej zawieszenie już w latach 60. Za czasów Margaret Thatcher podjęto próby jej przywrócenia, ale nigdy się one nie powiodły – mówi szef Katedry Politologii Uniwersytetu w Manchesterze.

W oczach eurosceptycznego skrzydła torysów kroplą, która przelała czarę goryczy, było orzeczenie sądu w Strasburgu nakazujące przyznanie więźniom prawa do udziału w wyborach parlamentarnych.

– Sama myśl o tym doprowadza mnie do mdłości – powiedział Cameron.

Ponieważ Wielka Brytania nie stosuje takich zapisów, wielu groźnych przestępców, o których ekstradycję wystąpił Londyn, nigdy nie zostało przekazanych na Wyspy.

Do tej pory wszystkie kraje, które należą do Unii Europejskiej, są jednocześnie stroną europejskiej konwencji praw człowieka. Jednak jak ustalił zespół brytyjskich prawników, to nie jest warunek przynależności do UE. Jest więc całkiem możliwe, że nawet jeśli w nadchodzących kilkunastu miesiącach Brytyjczycy opowiedzą się za pozostaniem kraju w Unii, to Londyn przestanie stosować wyroki sędziów w Strasburgu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1385
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama