Reklama

Euro słabe przez Niemcy

Pikująca w sondażach z powodu kryzysu uchodźców Angela Merkel blokuje dokończenie reformy unii walutowej.

Aktualizacja: 26.10.2015 19:51 Publikacja: 25.10.2015 20:00

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce reformy strefy euro. Angela Merkel mówi „nie”

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce reformy strefy euro. Angela Merkel mówi „nie”

Foto: AFP

W minionym tygodniu szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przedstawił projekt dokończenia przebudowy Eurolandu w wersji naprawdę soft. Nie ma w nim już mowy o niczym, co wymagałoby zmiany unijnych traktatów. Luksemburczyk zaproponował jedynie utworzenie do końca roku wspólnego, unijnego systemu gwarantowania depozytów bankowych oraz powołanie rady niezależnych ekonomistów, którą musiałaby konsultować Komisja Europejska przed wydaniem oceny budżetów krajów unii walutowej. To wzmocniłoby autorytet Brukseli.

Ale nawet tak ograniczone zmiany spotkały się w Berlinie z twardym „nein".

– Niemcy mają jedną obsesję: że będą musieli płacić za słabsze kraje unii walutowej. Te nastroje wśród wyborców Angela Merkel musi brać pod uwagę, jeśli chce wygrać wybory do Bundestagu w 2017 r. – tłumaczy „Rz" Olaf Boehnke, ekspert European Council on Foreign Relations w Berlinie.

Z najnowszego sondażu instytutu Emnid wynika, że kanclerz popiera już tylko 37 proc. Niemców, o 4 pkt proc. mniej niż jeszcze miesiąc temu. To najgorszy wynik od dwóch i pół roku, a więc okresu, kiedy Republika Federalna znajdowała się w środku finansowego kryzysu.

„Merkel walczy o utrzymanie się przy władzy" – pisał w minionym tygodniu na czołówce „Bild", największy dziennik kraju.

Strategia wstrzymywania przebudowy strefy euro oznacza jednak osłabienie wspólnej waluty, o ile nie stawia pod znakiem zapytania jej wiarygodności.

– Nie ulega wątpliwości, że przyznanie Brukseli prawa do pobierania podatków i wydatkowania uzyskanych w ten sposób funduszy, a także dokończenie budowy unii bankowej są warunkami rozwoju euro – mówi „Daily Telegraph" Olivier Blanchard, główny ekonomista MFW, który w ciągu minionych ośmiu kryzysowych lat był odpowiedzialny za pomoc dla krajów Eurolandu.

Reklama
Reklama

Podobnie do Junckera sprawy widzą prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Mario Draghi oraz minister finansów drugiej co do wielkości potęgi gospodarczej strefy euro, Francuz Emmanuel Macron.

– Bez zmian euro nie przetrwa. Konieczne jest powołanie wspólnego skarbu i ministra finansów dla unii walutowej, których zadaniem byłby transfer funduszy z bogatszych do biedniejszych krajów unii walutowej. To musi być stały proces, a nie układ, w którym przywódcy podejmują w skrajnych sytuacjach decyzje o świcie, aby ratować wspólną walutę – powiedział Macron w wywiadzie dla „Financial Times".

W przedstawionym kilka dni temu przez niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schaueble w Brukseli stanowisku taki „federalny skok" Berlin uznał za całkowicie niemożliwy. Podobnie jak powołanie euroobligacji, czyli instrumentów dłużnych gwarantowanych przez wszystkie kraje unii walutowej. Niemcy zażądały także gwarancji, że w przyszłości to prywatni właściciele, a nie podatnicy, będą ponosili koszty ratowania banków komercyjnych.

W Brukseli zrozumiano, że o wszelkich reformach unii walutowej można zapomnieć nie tylko do referendum o pozostaniu Wielkiej Brytanii w Unii w przyszłym roku, ale także do wyborów do Bundestagu w Niemczech w 2017 r.

Czy taka zwłoka jest niebezpieczna?

– Transfer funduszy od bogatszych do biedniejszych krajów unii walutowej jest konieczny dla zapewnienia stabilności euro. Tylko tak będzie można przezwyciężyć problemy uderzające w słabsze gospodarki Eurolandu – przyznaje „Rz" Nicolas Veron, główny ekonomista Instytutu Bruegla i jeden z największych znawców spraw unii walutowej. – To jest zadanie, które trzeba przeprowadzić w perspektywie kilku lat, niekoniecznie natychmiast. Niemcy uważają, że najpierw należy zobaczyć, jak funkcjonuje kluczowa reforma Eurolandu uzgodniona w ostatnich latach: nadzór nad największymi bankami komercyjnymi przez EBC – dodaje Veron.

Reklama
Reklama

Zdaniem Francuza opór Niemiec przed dokończeniem reformy unii walutowej ma charakter koniunkturalny, a nie fundamentalny.

– Niemcy są krajem federalnym i znacznie łatwiej jest im zaakceptować przyznanie nowych kompetencji Brukseli. To tylko jeszcze jeden poziom władzy w kraju, w którym jest tych poziomów wiele. Kiedy minie kryzys związany z uchodźcami i notowania Merkel lub jej następcy się umocnią, Berlin będzie gotów do zwiększenia kompetencji budżetowych strefy euro, bo wie, że to konieczne – uważa Nicolas Veron.

Dla ekonomisty paradoksalnie to inne, duże kraje strefy euro mają w dłuższym okresie problem z nadaniem nowych kompetencji unii walutowej. I to mimo deklarowanych dziś przez ich przywódców haseł.

– Francja – jak Polska – jest krajem scentralizowanym, któremu o wiele trudniej podzielić się kompetencjami z Unią. To jest sprzeczność, której francuscy przywódcy od lat nie są w stanie rozwiązać. Włochy z przyznaniem centrali strefy euro w Brukseli dodatkowych kompetencji o charakterze federalnym nie mają trudności. Ale ich problemem jest niewydolność państwa, które nie jest w stanie utrzymać rygorów finansowych. Z kolei Hiszpania jest na lata sparaliżowana problemami secesji Katalonii. Bez tego ze wzmocnieniem władz strefy euro nie miałaby kłopotu – uważa Nicolas Veron.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama