Klimatolodzy alarmują, że od sierpnia - od kiedy trwają pożary - do atmosfery dostało się tyle szkodliwych pyłów, ile przez rok produkuje gospodarka całych Stanów Zjednoczonych. W ciągu ostatnich trzech tygodni - tyle, ile produkują ich tylko Niemcy.
Gigantyczne pożary spowodowane są chciwością koncernów - twierdzą naukowcy. Dotychczas ziemie pod uprawy palm olejowych, z których pozyskuje się coraz bardziej popularny na świecie tłuszcz, pozyskiwano przez karczowanie lasów. Ktoś jednak stwierdził, że bardziej ekonomiczne będzie ich wypalanie. Według badań Greenpeace, ponad 40 procent obecnie trwających pożarów wybuchło na terenach, na których przyznano koncesje na założenie plantacji palm olejowych.
Na indonezyjskich wyspach, przede wszystkim na Sumatrze zarejestrowano co najmniej 230 głównych pożarów i setki pomniejszych. 500-kilometrowy łańcuch ognia rozciąga się już na kraje sąsiednie, w tym Malezję, Singapur, południową Tajlandię, Wietnam, Kambodżę i Filipiny. Walczą z nimi 22 tysiące żołnierzy i strażaków, wspomaganych m.in. przez australijskich specjalistów. Powietrze w indonezyjskich miastach jest żółte od toksycznych pyłów, widoczność spada do 30 metrów. Pożary tym są trudniejsze do opanowania, że ogarnęły torfowiska, które mogą płonąć nawet kilka miesięcy.
Obserwatorzy twierdzą, że zakres pożarów, świadomie spowodowanych przez człowieka, a niezwykle trudnych do opanowania, można już nazwać zbrodnią przeciwko ludzkości.
Istnieje szansa, że w gaszeniu gigantycznych pożarów pomogą deszcze monsunowe - zbliżają się nad Azję, ale spadną najprawdopodobniej dopiero pod koniec listopada. Niektórzy z meteorologów ostrzegają jednak, że mogą one być mniej obfite niż zwykle i sucho może być aż do lutego.