Kolejna szansa dla populisty

Po Brexicie Unii grozi plaga referendów. Podobną rolę spełnia powtórka wyborów w Austrii.

Aktualizacja: 03.07.2016 20:16 Publikacja: 03.07.2016 18:59

Norbert Hofer Kandydat na prezydenta populistycznej FPÖ po ogłoszeniu orzeczenia Trybunału Konstytuc

Norbert Hofer Kandydat na prezydenta populistycznej FPÖ po ogłoszeniu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego unieważniającego drugą turę wyborów prezydenckich

Foto: AFP

Powtórne wybory prezydenckie w Austrii, referendum na Węgrzech w sprawie kompetencji Brukseli oraz spekulacje na temat możliwego referendum w Czechach, o co apeluje prezydent Milosz Zeman – tak wygląda Europa po Brexicie. Na razie uwaga skupia się na Austrii.

Trybunał dmucha na zimne

W dotychczasowej kampanii wyborczej w Austrii Brexit i jego możliwe skutki nie były przedmiotem zainteresowania. Wszystko zmienia jednak decyzja Trybunału Konstytucyjnego, który uznał argumenty prawicowej populistycznej Wolnościowej Partii Austrii  (FPÖ)  dotyczących nieprawidłowości w szeregu komisji wyborczych.

Jej kandydat Norbert Hofer przegrał w drugiej rundzie z wywodzącym się z ugrupowania Zielonych  Aleksandrem van der Bellenem  zaledwie 30,8 tys. głosów. W pierwszej turze zdążył zdeklasować kandydatów socjaldemokratów z SPÖ oraz konserwatystów z ÖVP, dwu ugrupowań, które rozdawały karty w austriackiej polityce od dziesięcioleci. To był pierwszy szok. Kolejnym jest unieważnienie przez Trybunał Konstytucyjny drugiej rundy głosowania. Bywało już w przeszłości, że głosowanie powtarzano w  poszczególnych okręgach, ale nigdy w skali całego kraju, jak obecnie.

Jak ustalił Trybunał, w wielu komisjach wyborczych liczono głosy niezgodnie z procedurą. I tak głosy korespondencyjne sumowano już w wyborczą niedzielę, a nie dopiero w poniedziałek. W dodatku koperty z tymi głosami otwierano w chwili, gdy komisje  nie były kompletne, i istnieje podejrzenie, że w głosowaniu brały udział osoby nieuprawnione,  np. cudzoziemcy.

W sumie, badając skargę FPÖ w niektórych tylko okręgach Trybunał doszedł do wniosku, że nieprawidłowości mogły dotyczyć nieco ponad  70 tys. głosów. Jako że jest ich więcej niż liczba głosów przewagi Van der Bellena  nad Norbertem Hoferem, druga runda została unieważniona. Przy tym Trybunał Konstytucyjny nie dopatrzył się jakichkolwiek oszustw wyborczych.   Poszło jedynie o niezgodne z prawem praktyki. Mało prawdopodobne, aby miały wpływ na wynik wyborów.

– Orzeczenie Trybunału nie jest bynajmniej dowodem  jakichś wyjątkowo wysokich standardów demokratycznych w Austrii, lecz wyrazem prawniczej ortodoksji sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Zapewne przesadnie  zareagowali na pewne nieprawidłowości, znane od dawna – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Hannes Swoboda, były szef frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim. Na dobrą sprawę istnienie podobnych nieprawidłowości można byłoby udowodnić w pierwszej turze wyborów. Wtedy nikt nie protestował. FPÖ i Hofer świętowali sukces.

Unieważnienie drugiej rundy wyborów jest kolejnym sukcesem Norberta Hofera i jego partii.  – Uzyskał dodatkowy argument przeciwko zwalczanemu establishmentowi politycznemu. Może teraz udowadniać, że obecny system partyjny jest do tego stopnia zepsuty, że nie jest w stanie zorganizować nawet wyborów – zwracał uwagę  „Der Standard". To ważny argument, biorąc pod uwagę, że dotychczasowa skuteczna kampania wyborcza Norberta Hofera koncentrowała się na krytyce obecnego, zmurszałego systemu politycznego opartego na dominacji dwu partii.

Jednak po Brexicie sytuacja uległa zmianie. Z jednej strony decyzja Brytyjczyków umocnić może obóz eurosceptyków któremu przewodzi FPÖ i zwiększając szanse Hofera. I to w warunkach, gdy FPÖ jest najsilniejszym obecnie ugrupowaniem w Austrii z poparciem sięgającym 30 proc.   Z drugiej – chaos, jaki panuje  w Europie po Brexicie, może zmobilizować tych wszystkich, którzy pragną tego uniknąć w Austrii i którzy cenią sobie nade wszystko stabilizację. Nikt nie jest  obecnie w stanie powiedzieć, jaki będzie wynik takiego starcia.

Referendum po wyborach?

Jedno wiadomo już teraz, że Norbert Hofer jako jeden z dwu wiceprzewodniczących parlamentu  zostanie już 8 lipca jedną z trzech osób sprawujących kolektywnie funkcję prezydenta, w chwili gdy kończy się kadencja obecnego szefa państwa Heinza Fischera. Trzecią będzie Doris Bures, szefowa parlamentu. Tak będzie do zaprzysiężenia nowego prezydenta wyłonionego w wyniku powtórki drugiej rundy. Nowa funkcja daje Hoferowi dodatkowe możliwości w kampanii wyborczej. – Hofer ma dobre argumenty i to dlatego wielu ludzi mu zaufało – przekonuje „Rzeczpospolitą" Barbara Kolm, szefowa wiedeńskiego instytutu badawczego Hayek Institut, w przeszłości polityki FPÖ szczebla regionalnego. Przypomina jedno z głównych haseł kampanii wyborczej Hofera: Najpierw Austria.

W jej opinii obecna kampania wyborcza zapoczątkuje dyskusję w Austrii na temat relacji tego kraju z Unią Europejską. Jak twierdzi, nie ma mowy o wyjściu z UE.   - Konieczne są  reformy w Unii, aby wzmocnić rządy państw członkowskich zwłaszcza w takich sprawach, jak kryzys imigracyjny. Od tego zależeć będzie rozwój sytuacji politycznej w Austrii – mówi Kolm. Sam Norbert Hofer nie wyklucza przeprowadzenia w Austrii referendum w sprawie członkostwa.

Nawet jako prezydent nie miałby jednak takiej możliwości. O referendum decyduje w Austrii parlament, który odrzucił już w przeszłości podobną inicjatywę społeczną popartą 260 tys. podpisów. Ale to Hofer zapowiada, że jako prezydent dążyć będzie do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. FPÖ liczy na zdetronizowanie kanclerza Christiana  Kerna z  SPÖ i objęcie rządów, być może w koalicji z konserwatystami z ÖVP, jak to już miało miejsce w przeszłości  za czasów Jörga Haidera, twórcy Wolnościowej Partii Austrii. Teoretycznie taki rząd mógłby doprowadzić do referendum. Z sondaży wynika jednak, że za członkostwem w UE jest 53 proc. Austriaków, a przeciwko 33 proc.

Czas na Węgry

Termin węgierskiego referendum zostanie podany wkrótce do wiadomości. Znana jest już treść pytania, na które dadzą odpowiedź Węgrzy. Brzmi ono:  Czy jesteś za tym, aby Unia Europejska miała władzę narzucenia osadnictwa na Węgrzech obywateli innych państw bez zgody parlamentu węgierskiego? Nikt nie spodziewa się innej odpowiedzi niż negatywnej. Jak wynika z badań Instytutu Nezopont z maja tego roku, 77 proc. obywateli opowiadało się przeciwko jakimkolwiek kwotom narzucanym przez UE. Jednak o takim rozwiązaniu w Brukseli nie ma już obecnie mowy.

Referendum, którego termin lada dzień ogłosi prezydent, będzie okazją do debaty na temat kondycji UE po Brexicie. A konkretnie nad tym, jakie mają Węgrzy oczekiwania co do kształtu przyszłej UE. – Wierzymy w silną  Europę – ogłosił Orbán tuż po Brexicie, zapowiadając walkę o prawa węgierskich emigrantów w Wielkiej Brytanii. Do tej pory udowadniał, że polityka imigracyjna UE osłania Unię, zamiast ją wzmacniać.

– Nie można wykluczyć, że po Brexicie będziemy mieli do czynienia z całą serią referendów. Rządy mogą grozić ich przeprowadzeniem, aby uzyskać korzystne rozstrzygnięcia. Wszystko to czyni politykę europejską jeszcze mniej przewidywalną. Unia działać będzie ostrożniej, unikając ryzyka pewnych decyzji. Utrudni to także przeprowadzenie reform – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Kai-Olaf Lang z berlińskiego think tanku Wissenschaft und Politik.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Trump podarował Putinowi czas potrzebny na froncie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński