Reklama

Wybory prezydenckie w USA: Trump zraził prowincję

W debacie wiceprezydentów republikanin Pence pokonał demokratę Kaine'a. To zatrzyma upadek Trumpa?

Aktualizacja: 05.10.2016 21:06 Publikacja: 05.10.2016 19:38

W debacie kandydatów na wiceprezydentów Mike Pence mówił z wielkim spokojem, aby zatrzeć wrażenie ni

W debacie kandydatów na wiceprezydentów Mike Pence mówił z wielkim spokojem, aby zatrzeć wrażenie niestabilnego charakteru Trumpa.

Foto: AFP

Pole bitwy jest już dobrze zarysowane. Hillary Clinton jest górą w stanach Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, ma właściwe pewne zwycięstwo w Kalifornii, Nowym Jorku czy Nowej Anglii. Tam do liberalnych wyborców wielkich, amerykańskich miast nie trafiają argumenty Donalda Trumpa wymierzone w imigrantów, wolny handel, globalizację.

Miliarder jest za to mocny w „głębokiej Ameryce", stanach Środkowego Zachodu, Teksasie, a także w innych stanach południa, jak Alabama czy Luizjana. To regiony zdominowane przez konserwatywny, religijny elektorat. A także przemysłowe miasta, gdzie globalizacja zrobiła prawdziwe spustoszenie.

Ale taki rozkład poparcia nie daje żadnemu z kandydatów upragnionych 270 głosów elektorskich i przepustki do Białego Domu. Zdaniem portalu RealClearPolitics.com Clinton może liczyć na 205 głosów elektorskich, a Trump – 165. Ale w 13 tzw. swing states, które łącznie reprezentują aż 168 głosów elektorskich, poparcie może przechylić się w tę lub inną stronę.

W tej rozgrywce szczególną rolę odgrywają ze względu na wagę demograficzną cztery stany: Floryda (29 głosów elektorskich), Ohio (18), Pensylwania (20) i Karolina Północna (15). Dla Clinton zwycięstwo w każdym z nich wystarczy, aby ostatecznie pokonać Trumpa.

– O tym zdecydują nawet z pozoru niewielkie czynniki – mówi Bruce Stokes, dyrektor w waszyngtońskim centrum badania opinii publicznej Pew.

Reklama
Reklama

Jednym z przykładów jest Floryda, stan tradycyjnie przychylny republikanom, którego gubernatorem był m.in. Jeb Bush, a dziś jest wywodzący się z tej samej partii Rick Scott. Systematyczne ataki Trumpa na Latynosów już jakiś czas temu znacznie wzmocniły tu poparcie dla Clinton w tym zamieszkanym przez dużą społeczność kubańskich emigrantów stanie. Ale dopiero w ostatnich dniach sondaże zaczęły pokazywać wyraźnie przewagę kandydatki demokratów: według ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet Quinnipiac może ona już liczyć na 49 proc. wyborców wobec 44 proc. dla Trumpa.

– Ta zmiana została spowodowana pierwszą debatą prezydencką sprzed tygodnia, którą Trump zdecydowanie przegrał. Ale większe znacznie miała wiadomość, że kandydat republikanów prowadził mimo embarga interesy z reżimem Castro. Dla radykalnie antykomunistycznej społeczności kubańskiej to była anatema – mówi Stokes.

W Pensylwanii Clinton także ma przewagę, choć nieco mniejszą (45 do 41 proc.). To stan o dwóch zupełnie innych społecznościach – na wschodzie Filadelfia z zamożnymi, liberalnymi przedmieściami oraz z centrum miasta w znacznym stopniu zamieszkanym przez czarnych, którzy tak jak Latynosi zrazili się ocierającymi się o rasizm komentarzami Trumpa. Ale w zachodniej części Pensylwanii dominują już miasta z upadającym przemysłem, jak w sąsiednim Ohio.

– Dla Trumpa ostatni tydzień był tragiczny. „New York Times" ujawnił, że przez 18 lat nie płacił podatków, a jego imperium nieruchomościowe przynosiło ogromne straty – nie jest tak rzutkim biznesmenem, za jakiego chce uchodzić. Spór zaś z dawną Miss Universe Alicią Machado nie tylko pokazał, jak traktuje kobiety, ale także jak bardzo ma neurotyczny charakter. – Trump wysyłał tweety nawet o trzeciej nad ranem. To wszystko przeważa delikatną równowagę w Pensylwanii na rzecz Clinton – tłumaczy Stokes.

Podobne zjawisko instytuty badania opinii publicznej w ostatnich dniach zanotowały także w większości innych „swing states", w tym w Kolorado, Karolinie Północnej, Newadzie, Michigan. W tej grupie stanów Trump jest górą tylko w Iowa i Ohio – regionach, gdzie strach przed nielegalnymi imigrantami i rosnącym bezrobociem jest wyjątkowo silny. Ale to zdecydowanie za mało, aby zdobyć Biały Dom.

W nocy z wtorku na środę polskiego czasu w jedynej debacie wiceprezydentów znany z bardzo konserwatywnych poglądów gubernator Indiany Mike Pence próbował tę dynamikę jeśli nie odwrócić, to przynajmniej powstrzymać.

Reklama
Reklama

– Jego celem było pokazanie, że republikanie wciąż reprezentują poglądy, interesy i mentalność tradycyjnego elektoratu, stary świat. Dlatego Pence mówił bardzo spokojnie, był niezwykle opanowany. W zestawieniu z nadpobudliwym senatorem z Wirginii Timem Kaine'em robił wrażenie odwrotne do tego, jakie pozostawił Trump po ostatniej debacie z Clinton – uważa Stokes.

– Trump ma własny Mount Rushmore zbudowany z wizerunków Putina, Kim Dzong Una, Saddama Husajna i Muammara Kadafiego. Jeśli nie rozróżnia pan między przywódcą demokratycznego państwa a dyktatorem, powinien pan się cofnąć do piątej klasy szkoły podstawowej, bo na tym poziomie uczą takich rzeczy – atakował w jednym z gorętszych momentów debaty Kaine.

Ale Pence odpowiedział ze spokojem: mały i agresywny przywódca Rosji okazał się na scenie międzynarodowej mocniejszy niż obecna amerykańska administracja – to jest tylko stwierdzenie faktów, konstatacja słabości przywództwa Hillary Clinton i Baracka Obamy.

Strategia Pence'a to dobry początek odwrócenia dynamiki amerykańskich wyborów, ale tylko początek. Debatę Trump – Clionton oglądało 88 mln Amerykanów, wielokrotnie więcej niż starcie wiceprezydentów. Teraz za przykładem Pence'a musi natychmiast pójść sam Donald Trump. Bez tego republikanie mogą na kolejne cztery lata pożegnać się z Białym Domem.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1394
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama