Analityk Nate Silver w 2012 r. przewidział wynik wyborów w każdym z 50 stanów. Dziś to jego prognoza na portalu fivethirtyeight.com jest więc śledzona za oceanem ze szczególną uwagą. Wynika z niej, że Biały Dom zdobędzie Hillary Clinton, ale rzutem na taśmę. Miałaby uzyskać 295 głosów elektorskich wobec 241 dla Donalda Trumpa. Prezydentem zostaje ten, kto dobije do 270 głosów.
Powodem ostatnich kłopotów Clinton jest James Comey, dyrektor FBI, który 28 października wznowił śledztwo w sprawie mechanizmu finansowania fundacji Clintonów. W niedzielę ogłosił, że kandydatka demokratów jest niewinna. Ale mleko się rozlało: już jedna trzecia Amerykanów skorzystała z możliwości wcześniejszego głosowania, a wielu pozostałych będzie miało świeżo w pamięci, że była sekretarz stanu to osoba nieuczciwa. – Comey zachował się skandalicznie – uważa Michael Hayden, były szef CIA.
Koniec batalii jest niezwykle zacięty. Jeszcze w poniedziałek Clinton wzięła udział w czterech wiecach w trzech stanach, a Trump w pięciu. Zwieńczeniem kampanii demokratów był występ u boku Clinton Bruce'a Springsteena z jego przebojem „Born in the USA". To kontra do hasła Trumpa „Make America great again". Ostatnie godziny kampanii Clinton spędziła w Pensylwanii i Michigan, stanach, które przed skandalem z FBI były uważane za twierdzę demokratów, ale teraz są w zasięgu Trumpa. Zdaniem Silvera, jeśli miliarder będzie tu górą, ma wielkie szanse na zdobycie Białego Domu. Właśnie dlatego Trump kampanię zakończył w Grand Rapids w Michigan, głęboko na terytorium wroga.
Trzy kluczowe „swing states", Floryda, Ohio i Karolina Północna, z godziny na godzinę przechodziły bowiem według jego analizy z rąk do rąk: w chwili zamykania tego wydania „Rzeczpospolitej" Clinton miała Florydę i Karolinę Północną, lecz już nie Ohio.
Ale front walki przebiega też w poprzek społeczeństwa. Prawie dwa razy więcej (59 do 30 proc.) białych mężczyzn stawia na Trumpa. To układ bez precedensu. Aby wyrównać tak wielką stratę, Clinton musi zmobilizować kobiecy elektorat, który jest o 8 mln większy niż męski. A także mniejszości narodowe. – Sam wychowałem się w biednych, czarnych dzielnicach. Nasz głos naprawdę robi różnicę – przekonywał u boku Clinton słynny afroamerykański koszykarz LeBron James.