Korespondencja z Nowego Jorku
Jednym z ostatnich wydarzeń, które pokazały słabość Partii Republikańskiej i dały nadzieję demokratom, jest ubiegłotygodniowe zwycięstwo ich kandydata Douga Jonesa do Senatu w wyborach uzupełniających w Alabamie.
Jeszcze niedawno to miejsce wydawało się pewnikiem dla republikańskiego kandydata Roya S. Moore'a, za którym stał prezydent Donald Trump. Pogrążyły go jednak oskarżenia o molestowanie seksualne nieletnich. Demokratyczni wyborcy, biali i czarni, ustawili się w kolejkach do głosowania.
Miesiąc wcześniej to samo zrobili członkowie tej partii w Wirginii, zapewniając spektakularne zwycięstwo demokracie Ralphowi S. Northamowi, mimo że jego republikański rywal Ed Gillespie uważany był za silnego i pewnego kandydata. Amerykańskie gazety nazwały to wówczas „pierwszym dużym zwycięstwem demokratów w epoce Trumpa".
Pensylwania na horyzoncie
Zdaniem analityków politycznych w Alabamie, gdzie Donald Trump wygrał wybory prezydenckie z przewagą 28 procent, chodziło nie tylko o oskarżenia o molestowanie. W ciągu ostatniego roku notowania republikańskiego prezydenta spadły, szczególnie wśród umiarkowanych wyborców, pozycja Partii Republikańskiej zaczęła się chwiać, a demokraci zaktywizowali swoje szeregi. „Strona, która ma energię, złość lub entuzjazm, zazwyczaj przeważa" – zauważył kongresman Charlie Dent z Pensylwanii. „Demokraci w tym przypadku nie muszą opowiadać się za nikim. Wystarczy, że będą przeciwko nam" – dodał polityk w wywiadzie dla amerykańskich mediów.