“Dialog głuchych” – takie oceny padały wczoraj w San Sebastian najczęściej. Hiszpanie nie usłyszeli z ust polityków niczego prócz wymiany oskarżeń dobrze im znanych z wystąpień parlamentarnych, wieców i wywiadów w mediach.
Ważne było zresztą nie tyle to, co kto powie, ile – jak wypadnie. Socjalistyczny premier José Zapatero wybrał na tę okazję szary garnitur, niebieską koszulę i granatowy krawat w drobny rzucik. Te kolory miały podkreślić jego największy atut: duże niebieskie oczy wpatrzone w telewidzów. Lider prawicowej opozycyjnej Partii Ludowej (PP) Mariano Rajoy miał granatowy garnitur, niebieską koszulę i czerwony krawat, który podobno przyniósł mu szczęście podczas innego programu wyborczego w telewizji. Nie posłuchał rad życzliwych, którzy sugerowali, że powinien przyciąć, a może i ufarbować pod kolor włosów szczeciniastą szpakowatą bródkę, która – jak mówili – doda mu lat, ale nie wyborców.
Tak przyodziani panowie w poniedziałek o godzinie 22.07 usiedli za ogromnym kremowym stołem w bezpiecznej odległości 2,8 metra jeden od drugiego. Rozstali się parę minut przed północą. Pośrodku siedział moderator. Nie miał dużo pracy, bo obaj politycy okazali się zdyscyplinowani, choć zdenerwowany Zapatero próbował parę razy przerwać rywalowi.
Aby uniknąć oskarżeń o stronniczość, zorganizowanie debaty powierzono nie którejś stacji, lecz Akademii Telewizyjnej, a moderator nie zadawał pytań. Zapatero i Rajoy wygłaszali krótkie oświadczenia na wcześniej zadane tematy, takie jak sytuacja gospodarcza, sprawy społeczne, imigranci czy terroryzm. Rajoy, który pierwszy został dopuszczony do głosu, zaczął od wyliczenia, co ostatnio w Hiszpanii podrożało i o ile. Nie przepytał rywala z cen, bo wiedział, że i tak nikt nie uwierzy, że któryś z nich robi zakupy. Sam wspomagał się zresztą ściągą, i to nie tylko z cenami. Wielki stół się przydał, bo kartek było podczas tej debaty mnóstwo. Sztaby obu partii przygotowały liderom zestawy wydruków z kolorowymi słupkami, którymi machali przed kamerami tak szybko, że trud-no się było zorientować, o co chodzi.
Bardziej spięty był szef rządu, bo też lider Partii Ludowej cały czas przypierał go do muru. Rajoy bezlitośnie punktował porażki rządu. Mówił o wzroście bezrobocia i problemach mieszkaniowych młodych ludzi. Potępił rząd za rozbudzenie nadmiernych apetytów regionów, próby nawiązania dialogu z baskijską ETA i pobłażliwość dla skazanych terrorystów. Krytykował “niekontrolowany najazd imigrantów”. Słowo “kłamstwo” padło z jego ust pod adresem socjalistów kilkanaście razy.