„Jeden z poszkodowanych żąda zadośćuczynienia za straty moralne. Drugi domaga się zwrotu pieniędzy, które wydał na leczenie. Twierdzi, że poczuł się źle po obejrzeniu programu o rosyjskiej agresji” – mówił prawnik Imedi Giga Giorgadze, cytowany przez portal Media.ge. Nie ujawnił, jakich kwot żądają skarżący ani czy telewizja wypłaci odszkodowania.
Za reportaż, wyemitowany 13 marca, przedstawiający „możliwy scenariusz nowej wojny z Rosją” Imedi pozywa do sądu także gruziński obrońca praw człowieka Dawid Ebraladze. Reprezentuje interesy trzech innych widzów, mówiących o „stratach moralnych”, których skargi zostały odrzucone przez sądy. Pozew szykuje też Związek Młodych Adwokatów.
Do wymiaru sprawiedliwości zwróciła się także gruzińska opozycja. Oskarża prezydenta Micheila Saakaszwilego o prowokację. Dawid Ebraladze zamierza zaprotestować przeciwko decyzji komisji ds. komunikacji, która – jego zdaniem – wymierzyła Imedi zbyt łagodną karę. Stacja miała jedynie przyznać się do błędu i przeprosić widzów.
Imedi wykorzystała filmy z rosyjskiej inwazji na Gruzję w sierpniu 2008 roku. Pokazała rosyjskie czołgi ostrzeliwujące gruzińskie miasta i samoloty bombardujące porty i lotniska. Poinformowała o zabiciu prezydenta Saakaszwilego i utworzeniu tymczasowego rządu. Przed emisją prezenterka ostrzegła, że to tylko „możliwy scenariusz wydarzeń”, ale do wielu Gruzinów to nie dotarło. Ludzie w panice uciekali z miast. Wiele osób zasłabło. Dwóch mężczyzn zmarło na zawał. Imedi przeprosiła widzów, ale broniła swojego pomysłu. – Naszym celem było jedynie pokazanie zagrożeń, w obliczu których stoi nasz kraj – mówił szef stacji Giorgi Arweladze.