- To język głęboko obraźliwy – zareagowały USA, nadal sojusznik Egiptu, choć już nie tak bliski jak za czasów poprzedniego prezydenta, obalonego dwa lata temu Hosniego Mubaraka. I zażądały wyjaśnień. Prezydent Mohamed Mursi, jak powiedział we wtorek rzecznik Białego Domu, musi jasno pokazać, że „szanuje ludzi wszystkich wyznań" i że tego typu „retoryka nie jest do zaakceptowania w demokratycznym Egipcie". Ten Egipt islamisty Mursiego wykazał się istotną pomocą Ameryce, gdy w listopadzie wynegocjował zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem i pozwolił uniknąć poważnej wojny w Strefie Gazy.
Wydawało się, że władze w Kairze chcą wyciszyć sprawę, nie reagowały publicznie. – W środę wieczorem Mursi zaczął się jednak wycofywać z dawnej wypowiedzi, powiedział, że jest wyrwana z kontekstu. I zapewniał, że szanuje wszystkie religie – mówi „Rz" prof. Said Sadek, politolog z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze.
Prawdopodobnie Mursiego skłoniło do tego spotkanie z amerykańskimi senatorami, którym przewodził republikanin John McCain, rywal Baracka Obamy z poprzednich wyborów prezydenckich. McCain przyznał, że senatorowie wyrazili sprzeciw wobec poglądów wyrażonych przez Mursiego kilka lat temu i przeprowadzili z nim „konstruktywną dyskusję".
Telewizyjna wypowiedź Mursiego pochodzi z 2010 roku. Był wtedy jednym z kilku najważniejszych ludzi w Bractwie Muzułmańskim. Nie mógł zakładać, że Mubarak za pół roku padnie, a niecałe dwa lata później on sam zostanie prezydentem, pierwszym islamistą na tym stanowisku.
W 2010 roku, gdy udzielał wywiadu w malutkiej siedzibie Bractwa, uważał, że negocjowanie z Izraelem to strata czasu i że wobec tego kraju wszyscy muzułmanie powinni stosować wszelkiego rodzaju opór – od militarnego przez polityczny po bojkot ekonomiczny. Bojkot towarów miał też objąć kraje wspierające Izrael, przede wszystkim USA. Wobec Izraelczyków użył określeń „krwiopijcy" i „potomkowie małp i świń", co jest teraz najczęściej cytowane w Ameryce.