Chodzi o to, że Harz nawiedzają od średniowiecza czarownice, które przylatują tu na miotłach na sabat. Mieszkańcy wykorzystali tę legendę i wizerunek wiedźmy stosują w promocji turystycznej regionu. Nic więc dziwnego, że wprost roi się tu od nich.
Drewniane i plastikowe, duże i małe, stare i młode – wiedźmy spoglądają na nas z różnych zakamarków, a szczególnie ze sklepów z pamiątkami. Na pierwszy rzut oka wszystkie do siebie podobne: haczykowaty nos, czarna brodawka, braki w uzębieniu, miotła. Ale kiedy się przyjrzymy uważniej, zobaczymy, że jedne mają okulary, inne nie, jedne się uśmiechają ciepło i sympatycznie, inne krzywo, jedne przypominają raczej dobrotliwe babcie, inne budzą strach.
Zapraszamy dziś na jesienny wypad w Góry Harzu i do sąsiadujących z nimi średniowiecznych miasteczek zabudowanych domami z muru pruskiego – Wernigerode i Goslaru.
W Górach Harzu nie brakuje atrakcji. Kto był na najwyższym szczycie gór (czytaj tekst obok), może też wejść do wnętrza samej góry. I to głęboko, na kilkaset metrów. W Rammelsbergu pod Goslarem działa kopalnia muzeum. Tysiąc lat wydobywano w niej rudy cennych metali – miedzi, ołowiu, cynku, srebra. Tej działalności zaprzestano dopiero w 1988 r. Cztery lata później kopalnia została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.W muzeum pojedziemy, jak Indiana Jones, metalowymi wagonikami przez ciasne wilgotne tunele. Zobaczymy narzędzia pracy górników – od prymitywnych kopaczek i kilofów po elektryczne świdry.
Na powierzchni – w kopalnianych barakach – zwiedzimy hale z maszynami rozdrabniającymi wydobyte kawałki skały. Wystawiono tam też dawne narzędzia, mundury i inne pamiątki po górnikach z kilku epok. A przede wszystkim wspaniałą kolekcję minerałów stopionych w jedną bryłę z granitem, z którego Harz jest w większej mierze zbudowany.