Pod adresem Saakaszwiliego kierowane są te same zarzuty, które on sam stawiał prezydentowi Eduardowi Szewardnadzemu, gdy w 2003 r. na fali "rewolucji róż" odsuwał go od władzy. Zarówno wtedy, jak i teraz, ludzie protestującą używając haseł: "Nie boję się" i "Wolność dla ludu".

Obecnemu zwolennicy opozycji zarzucają, że za bardzo przejął się misją modernizacji kraju, depcząc przy tym wolności obywatelskie i brutalnie rozprawiając się z politycznymi wrogami. Czarę goryczy przelało aresztowanie we wrześniu byłego ministra obrony Iraklego Okruaszwilego, który dzień wcześniej zarzucił prezydentowi korupcję i próby eliminacji przeciwników politycznych.

Okruaszwili został wprawdzie zwolniony za kaucją, jednak ciążą na nim zarzuty m.in. prania brudnych pieniędzy. Jego zwolennicy twierdzą jednak, że zarzuty to kara za nadmierne ambicje i chęć konkurowania z byłym patronem Saakaszwilim.

Gruzińskie władze oświadczyły, że żądanie opozycji, by rozpisać przedterminowe wybory jest sprzeczne z konstytucją, a elekcja prezydencka odbędzie się - tak jak planowano - jesienią 2008 roku.