Rz: Jakie są oczekiwania prezydenta Busha wobec kanclerz Angeli Merkel?
Simon Serfaty: Bush spodziewa się gwarancji długotrwałego zaangażowania niemieckich wojsk w Afganistanie. Waszyngton jest zaniepokojony spekulacjami o ich wycofaniu. Chce również, aby niemiecki kontyngent wziął aktywniejszy udział w walkach z talibami. Rząd w Berlinie za wielki sukces uznaje już sam fakt, że pomimo protestów wysłał wojska do Afganistanu. Waszyngton jest innego zdania. Uważa, że niemieckie wojska uchylają się tam od obowiązków. Zamiast walczyć, nie wysuwają nosa z baz. Druga ważna kwestia to Iran. Bush oczekuje od Merkel, że poprze sankcje nałożone na ten kraj.
Czy myśli pan, że tak się stanie?
Tak. Moim zdaniem Merkel nie ma innego wyjścia. Po tym gdy prezydent Francji Nicolas Sarkozy poparł stanowisko USA w sprawie Iranu, Merkel nie może powiedzieć: nie. Jeżeli Berlin chce utrzymać swą pozycję jako ważny partner strategiczny USA, będzie musiał zrobić to samo. W innym przypadku zastąpi go Francja. Zresztą zarówno Paryż, jak i Berlin rozumieją, że program nuklearny Teheranu stanowi zagrożenie również dla Europy. To już nie jest tylko problem USA i Izraela.
Może Paryż i Berlin popierają te sankcje tylko po to, aby odwieść Busha od ataku na Iran?