Piotr Gillert z Waszyngtonu
Bladym sobotnim świtem, przy akompaniamencie budzących się ptaków, George W. Bush i Angela Merkel wyszli na spacer po ranczu prezydenta w teksańskim Crawford. W tym nieco idyllicznym otoczeniu rozmawiali o kryzysie narastającym w odległej o tysiące mil Zatoce Perskiej. – Zgadzamy się co do tego, że irański program nuklearny stanowi poważne zagrożenie. I oboje uważamy, iż problem ten powinien zostać rozwiązany środkami dyplomatycznymi. Jestem przekonana, że nie zostały one dotąd wyczerpane – powiedziała pani Merkel podczas wspólnej konferencji prasowej na ranczu. Prezydent Bush potwierdził, że zależy mu na tym, by nakłonić Iran od odstąpienia od prac nad bronią nuklearną metodami pokojowymi. W zeszłym miesiącu Waszyngton znacznie zaostrzył restrykcje wobec Teheranu, ale amerykańscy eksperci są zgodni, że bez współudziału Europy, która ma bliskie powiązania gospodarcze z Iranem, starania te nie przyniosą rezultatów. Amerykanie chcą, by ich europejscy sojusznicy wprowadzili własne sankcje. Merkel nie wykluczyła takiej możliwości. – Niemcy muszą się bliżej przyjrzeć własnym powiązaniom gospodarczym z Iranem – stwierdziła, dodając, że w razie potrzeby jej rząd jest gotów podjąć „współpracę z niemieckimi przedsiębiorcami” w sprawie ograniczenia wymiany handlowej z tym krajem. Ale najpierw, zdaniem pani kanclerz, konieczne jest wyczerpanie innych dróg.
Dopiero jeśli trwające rozmowy między szefem unijnej dyplomacji Javierem Solaną i przedstawicielami Teheranu nie przyniosą rezultatu, „konieczne będą dalsze kroki”. Niemiecka kanclerz zaznaczyła, że jest gotowa poprzeć stopniowe zaostrzanie sankcji UE wobec Iranu, jeśli kolejne próby osiągnięcia kompromisu zakończą się fiaskiem.
Merkel podkreśliła jednak, że poza wyraźnymi sygnałami pod adresem Teheranu ze strony Unii istotne jest stanowisko ONZ. – Sankcje ogłoszone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ powinny być w samym centrum wszystkich naszych działań w tej sprawie – oświadczyła, podkreślając, że kluczowe będzie wsparcie ze strony Rosji i Chin. Ci dwaj stali członkowie rady hamują starania Zachodu, opierając się kolejnym sankcjom. Dla Amerykanów, którzy liczą się z tym, że Moskwa i Pekin będą odgrywały rolę hamulcowych, stanowisko Berlina może być frustrujące. Ale prezydent Bush podkreślał w sobotę to, co łączy USA i Niemcy: chęć wspólnego działania na rzecz rozwiązania kryzysu.
– Irański reżim musi rozumieć, że będziemy dalej pracować nad dyplomatycznym rozwiązaniem tego problemu, co oznacza, iż dalej będzie izolowany – powiedział Bush.