Aby trafić do lokalu wyborczego na Ukraińskim Bulwarze w Moskwie, trzeba minąć wielki plakat z apelem: „Głosuj na nr 10!”. Pod tym numerem w karcie do głosowania figuruje partia Jedna Rosja, z listy której startował prezydent Władimir Putin.
– Reklama polityczna może nadal wisieć, jeśli znajduje się ponad 50 metrów od lokalu wyborczego – tłumaczył obecność podobnych plakatów na ulicach miast po rozpoczęciu ciszy wyborczej szef Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow.
W praktyce wyglądało to tak, że w dniu głosowania apel nawołujący do oddania głosu na „dziesiątkę” stał się dominującym elementem miejskiego krajobrazu. Plakaty innych partii właściciele powierzchni reklamowych skrupulatnie zastąpili reklamami.
– Fałszowanie wyników odbędzie się nie tutaj, lecz w CKW – uśmiecha się Władimir Fiodorowicz, obserwator z ramienia Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) w lokalu wyborczym na Ukraińskim Bulwarze. Nie chce podać swojego nazwiska. Radzi nie robić tego także studentce obserwującej przebieg głosowania z ramienia Sojuszu Sił Prawicy (SPS). – Ehh… Młoda jesteś… – wzdycha, gdy dziewczyna ignoruje radę.
Nadieżda Pankowa nie boi się represji. – Na naszej uczelni większość studentów i wykładowców głosuje przeciwko Jednej Rosji – podkreśla. Studiuje w Wyższej Szkole Ekonomii będącej jedną z ostatnich wysepek liberalnej myśli w rosyjskim państwowym systemie edukacji. Podobnie jak komunistyczny obserwator mówi, że nie zna nikogo, kto chciałby głosować na partię Kremla.