Korespondencja z Brukseli
Bruksela ma dziś przedstawić plan przygotowań na wypadek braku umowy o brexicie, czyli w sytuacji chaotycznego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE 29 marca 2019 roku.
Negocjatorzy po obu stronach ciągle jednak mają nadzieję, że ten czarny scenariusz nie ziści się i umowa zostanie zawarta. Dziś w Londynie premier Theresa May miała przedstawić członkom swojego gabinetu propozycję umowy, na razie może im tylko zdać relację ze stanu negocjacji. Porozumienie, jeśli zaakceptowane przez rząd w Londynie, wymagałoby zatwierdzenia przez przywódców państw UE na specjalnie zwołanym szczycie, najlepiej do końca listopada. Potem nastąpiłaby ratyfikacja po obu stronach, przy czym więcej czasu potrzebuje brytyjska Izba Gmin.
W ostatnich dniach punktem spornym stały się… ryby. Teoretycznie negocjacje na ten temat powinny nastąpić dopiero w kolejnej fazie rozmów, czyli tej dotyczącej przyszłego porozumienia. Najpierw bowiem obie strony miały ustalić treść traktatu o wyjściu i dopiero, gdy Wielka Brytania stanie się państwem trzecim, czyli po 29 marca 2019 roku, doszłoby do rozmów na temat przyszłości, a konkretnie zasad handlu między dwoma obszarami. Wszystko jednak skomplikowała sprawa irlandzka. UE żąda, żeby już na tym etapie zagwarantować mechanizm, który zapewni brak granicy celnej między Irlandią (zostaje w UE) i Irlandią Północną (jako część Wielkiej Brytanii opuszcza UE). Najprostsza byłaby unia celna, ale skoro tak, to albo cała Wielka Brytania się na to decyduje, albo tylko Irlandia Północna. Ta druga opcja jest nie do przyjęcia, bo faktycznie oznaczałaby powolny dryf Irlandii Północnej w objęcia Irlandii i stworzenia jednego państwa na całej wyspie. Ta pierwsza opcja natomiast wymagałaby już dziś zgody Wielkiej Brytanii na kształt przyszłych relacji. Nie wykluczone, że w toku ciężkich negocjacji Londyn zdałby sobie sprawę, że unia celna, jest jedyną możliwą opcją na przyszłość. Ale na razie zdecydowanie to odrzuca, bo brexit miał być m.in. instrumentem odzyskania suwerenności w polityce handlowej, czyli swobody zawierania porozumień handlowych z krajami trzecimi. Przy istnieniu unii celnej z UE taka swoboda była znacząco ograniczona. Zatem żaden brytyjski premier nie może na tym etapie przyjąć takiego założenia.
Negocjatorzy szukają więc niemożliwego na razie kompromisu: wystarczająco silnych gwarancji dla Irlandii w połączeniu z pozostawieniem wystarczająco dużej swobody negocjacyjnej na kolejny etap rozmów. Skoro to się nie udaje i porozumienie o wyjściu ma w coraz większej mierze ingerować w kształt przyszłych relacji, to kolejne kraje żądają zabezpieczenia swoich postulatów. — W naturalny sposób jeśli zaczynamy rozmawiać o unii celnej, to musimy stawiać właściwe pytania. A ryby to dla nas priorytet. I nie tylko dla nas, ale również dla Danii, Holandii, Belgii, Irlandii, Hiszpanii — powiedziała Nathalie Loiseau, francuska minister ds. europejskich.