Czeski minister spraw wewnętrznych ma nowy pomysł na walkę z terroryzmem. Zdaniem Ivana Langera rząd powinien mieć prawo wyłączać nadajniki telefonicznych sieci komórkowych, jeżeli państwo znajdzie się w stanie zagrożenia atakiem terrorystycznym.
– Uważam, że należy zmienić przepisy w tym właśnie kierunku – powiedział minister podczas posiedzenia czeskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zastrzegł, iż prawo powinno być bardzo precyzyjne i ograniczone do przypadków nieuchronnego zagrożenia życia, zdrowia ludzkiego albo ryzyka poważnych szkód materialnych.
Propozycja czeskiego ministra podyktowana jest troską o bezpieczeństwo obywateli, ale – tak jak wiele metod walki z terroryzmem – ociera się o granicę naruszenia wolności obywatelskiej. – Na pewno pomysł jest wart dyskusji, ale nie brakuje znaków zapytania – mówi „Rz” Jirzi Schneider z Praskiego Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem. Przypomina, że terroryści korzystają z nowych technologii nie tylko, by się komunikować, ale także – co bardziej niebezpieczne – by zdalnie odpalać ładunki wybuchowe. Sprawcy ataku na pociągi podmiejskie w Madrycie w marcu 2004 roku, podczas którego zginęło ponad 191 osób, a ponad 2000 zostało rannych, bomby odpalili właśnie za pomocą telefonów komórkowych. W podobny sposób działają terroryści w Iraku czy Afganistanie.
Terroryści wykorzystują telefony komórkowe do odpalania ładunków
– W takich przypadkach dezaktywacja sieci komórkowych może uratować ludzkie życie. Ale będzie uzasadniona jedynie wtedy, gdy mamy do czynienia z tykająca bombą, bezpośrednim zagrożeniem, a nie gdy policja zechce ułatwić sobie pracę – uważa Schneider. Według rzecznika Urzędu Komunikacji Elektronicznej Jacka Strzałkowskiego od lipca 2004 r. w polskim prawie telekomunikacyjnym jest zapis, zgodnie z którym w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa publicznego, operatorzy mają obowiązek na żądanie władz natychmiast wyłączyć sieci komórkowe na określonym terenie. Dla krajów Europy impulsem do wprowadzania takich regulacji były zamachy madryckie.