W Austrii pracuje na czarno około 40 tysięcy słowackich pielęgniarek. Opiekują się niepełnosprawnymi, chorymi i sędziwymi Austriakami. Przeciętnie dostają na rękę 33 euro dziennie. Do 1 stycznia tego roku zdobycie oficjalnego pozwolenia na zatrudnienie było bardzo trudne, bowiem Austria chroni swój rynek pracy. Przepisy umożliwiały wprawdzie zatrudnienie cudzoziemców jako opiekunów, ale minimalne wynagrodzenie nie mogło być niższe niż 1500 euro. W tej sytuacji zainteresowani woleli zatrudniać pielęgniarki na czarno. Znajdowali je zaś za pośrednictwem znajomych albo przez ogłoszenia w Internecie.
Z dniem 1 stycznia austriacki rząd zalegalizował pracę słowackich opiekunek. Jednak muszą się one teraz formalnie zgłaszać do urzędu zatrudnienia, opłacać z własnej kieszeni ubezpieczenie w wysokości 80 euro miesięcznie, a także zdawać komisyjny egzamin potwierdzający ich kompetencje. Pracodawcy również na tym stracili: muszą teraz płacić za opiekuna 500 euro podatku miesięcznie.
Chociaż za nierespektowanie przepisów grożą im kary do dwóch tygodni więzienia i grzywny sięgające 2200 euro, Austriacy popierają słowackie pielęgniarki, które odmówiły rejestracji. Do urzędów zgłosiło się zaledwie 400 osób. Reszta złożyła wymówienia albo pracuje nielegalnie. Wszyscy oczekują, że rząd wycofa się z nowych przepisów, ogłosi amnestię i będzie nadal przymykał oczy na nielegalne zatrudnianie pielęgniarek.– To jest zwykłe szykanowanie – skarży się Veronika z Bratysławy, która codziennie dojeżdża do pracy w Austrii.
– Pracuję w tym zawodzie od dziesięciu lat. Mam staż, kwalifikacje, uznanie w pracy. Wynagrodzenie było wewnętrzną sprawą między mną a moim pracodawcą. Teraz, by powetować sobie straty, siostra starszego pana z Hainburga, którym się opiekuję, zaproponowała mi mniejszą stawkę. W dodatku muszę wypełnić mnóstwo formularzy.
40 tysięcy - tyle Słowaczek pracuje na czarno w Austrii jako opiekunki osób starszych