W najbliższą niedzielę w Serbii odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. – Zdecyduje ona o europejskiej przyszłości tego kraju i całych zachodnich Bałkanów – mówił wczoraj w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jednak poparcie Polski i 24 innych państw Unii nie wystarczyło. Decyzji o podpisaniu z Belgradem porozumienia o stabilizacji i stowarzyszeniu, stanowiącego wielki krok w stronę członkostwa w UE, zdecydowanie sprzeciwiła się Holandia, a poparła ją Belgia. To wystarczyło. W tak ważnych sprawach dotyczących polityki zagranicznej w Unii potrzebna jest jednomyślność.
Maxime Verhagen, minister spraw zagranicznych Holandii, zapewniał, że jego kraj popiera ideę przyjęcia Serbii. – Ale Serbowie muszą przyjąć europejskie normy i wartości. Muszą wydać podejrzanych o zbrodnie wojenne przed trybunał ONZ – oświadczył. Chodzi o poszukiwanego przez specjalny trybunał w Hadze generała Ratko Mladicia, odpowiedzialnego za masakrę 7 tys. muzułmańskich Bośniaków w Srebrenicy w 1995 roku. Hascy prokuratorzy twierdzą, że Mladić ukrywa się w Serbii, a władze w Belgradzie nawet nie próbują go zatrzymać.
Zabiegi kierującej Unią Słowenii oraz samej Komisji Europejskiej zakończyły się więc fiaskiem: formalnego porozumienia nie będzie. Ale ministrom bardzo zależało na tym, żeby uniknąć porażki dyplomatycznej i zapewnić wyborców w Serbii o ich szansach na wejście do Unii. – Rok, może dwa lata po wejściu Chorwacji – obiecywał Dimitrij Rupel, słoweński minister. I przedstawił Serbii inną ofertę. Po wyborach, 7 lutego, ma być podpisane porozumienie czasowe o współpracy politycznej. Ma ułatwić negocjacje o strefie wolnego handlu, ułatwieniach wizowych i współpracy edukacyjnej. Nie zastępuje to porozumienia o stabilizacji i stowarzyszeniu i nie stanowi formalnie kroku na drodze do UE. Jak podkreślał wczoraj Rupel, pełna współpraca z haskim trybunałem pozostaje warunkiem dalszych postępów w rozmowach z Serbią.
Wśród pozostałych 26 państw tylko Belgia jest równie kategoryczna w sprawie byłych zbrodniarzy, choć wcześniej cała UE ustaliła takie właśnie warunki dla Chorwacji i Serbii. Zagrzeb rozpoczął negocjacje członkowskie dopiero, gdy przed sądem stanął generał Ante Gotovina, oskarżony o mordowanie mieszkających w Chorwacji Serbów. Ale unijni politycy zorientowali się, że ich upór może wzmocnić serbskich nacjonalistów, z Tomislavem Nikoliciem na czele. I druga tura wyborów 3 lutego może się zakończyć porażką ugrupowania obecnego, proeuropejskiego prezydenta Borisa Tadicia.
O podjęcie korzystnej dla Serbii decyzji apelowała Komisja Europejska. – Powinniśmy wysłać dziś bardzo mocny sygnał o europejskiej przyszłości narodu serbskiego poprzez decyzję o porozumieniu o stabilizacji i stowarzyszeniu – mówił Olli Rehn, unijny komisarz ds. rozszerzenia.