Siedziba Partii Radykalnej w Belgradzie. Pod ścianą korytarza dziesiątki zwolenników Tomy, jak mówią na Tomislava Nikolicia. W klapach marynarek znaczki ze zdjęciem Vojislava Szeszelja, zbrodniarza sądzonego w Hadze. Obok co chwila przebiega 8-letni chłopiec. Tak jak deputowani, na znaczku przypiętym do sweterka ma napis: “Wolność dla Vojislava Szeszelja”. – Robi mi się niedobrze. To jakaś paranoja. Muszę stąd wyjść – mówi dziennikarka serbskiego radia publicznego i przepycha się do wyjścia. Inni dziennikarze też pokazują znaczki i szepczą. Chyba nie ma tu takiego, który chciałby Nikolicia na prezydenta.
Nagle poruszenie. Do siedziby radykałów przyjechała żona Szeszelja. Ubrana na czarno kroczy jak dama, a wszyscy jej się kłaniają. Za chwilę korytarzem przejdzie Luka Karadżić, brat najbardziej poszukiwanego przez trybunał w Hadze zbrodniarza wojennego.
Elena Pavlovska, młoda Serbka z burzą jasnych kręconych włosów, też ma znaczek przypięty do bluzki. – Szeszelj to wielki lider i patriota. Walczy z trybunałem w Hadze, by nie tylko udowodnić swoją niewinność, ale też, by bronić niewinności Serbii. Jest symbolem totalnej niesprawiedliwości – mówi. Nikolicia poznała wiele lat temu i zauroczona zapisała się do partii. – Potrzebujemy prezydenta, który pokaże prawdziwą twarz Serbii i udowodni, że nie jesteśmy rebeliantami, ale ofiarami propagandy. Nikolić taki jest – mówi z przekonaniem. Do ostatniej chwili, gdy zamykaliśmy to wydanie “Rz”, wierzyła w zwycięstwo Tomy, który wciąż oficjalnie jest zastępcą Szeszelja w partii. Wstępne wyniki były jednak nieubłagane – 51 procent dla Tadicia, 47 dla Nikolicia. – Gratuluję – powiedział swojemu przeciwnikowi ultranacjonalista.
Boris Tadić pęka z dumy. To on – w przeciwieństwie do Nikolicia, który chciał zbliżenia z Rosją – obiecał Serbom Unię Europejską. – Serbia pokazała swój wielki demokratyczny potencjał – cieszył się wczoraj wieczorem. Jego zwolennicy wylegli na ulice, wymachując flagami UE. – Wygraliśmy! – słychać było w Belgradzie. Gordana Kolendić-Videnović, prawniczka z Belgradu, nie miała wątpliwości, na kogo głosować. – Nie ma innej opcji. Europa to nasza szansa. Wreszcie będziemy mogli normalnie podróżować – mówi.
Wejścia do UE chce aż 75 procent Serbów. Ale jednocześnie narasta w nich coraz większy żal, że nikt ich nie rozumie. Są rozczarowani i sfrustrowani, bo Europa nie daje im żadnego sygnału. Dlatego tak wielu głosowało na Nikolicia. – Serbowie tracą cierpliwość. Zachód nie do końca rozumie brzemię, z jakim po odsunięciu Miloszevicia od władzy rozpoczęliśmy proces transformacji. A to brzemię to pięć wojen, międzynarodowe sankcje i bombardowania NATO. Ich konsekwencje odczuwamy do dziś – tłumaczy Zoran Sekulić, szef prywatnej agencji prasowej Fonet.