Duch rewolucji w Armenii

Opozycja mówi o fałszerstwach wyborczych. Na ulice Erewanu wyszli przeciwnicy nowego prezydenta

Publikacja: 21.02.2008 04:38

Duch rewolucji w Armenii

Foto: AP

Ogłoszone wczoraj oficjalne wyniki wtorkowych wyborów prezydenckich w Armenii nie powinny budzić wątpliwości. Premier Serż Sarkisjan, namaszczony przez odchodzącego prezydenta Roberta Koczariana, zdobył prawie 53 procent głosów i wygrał w pierwszej turze. Jego rywal Lewon Ter-Petrosjan, były prezydent, uzyskał zaledwie 21,5 procent poparcia. Czterystu międzynarodowych obserwatorów z OBWE i innych organizacji dopatrzyło się pewnych niedociągnięć, ale ostatecznie ocenili, że głosowanie przeprowadzono „zasadniczo w zgodzie z międzynarodowymi zobowiązaniami tego państwa”. Podobną opinię wydali obserwatorzy z Rosji.

Armeńska opozycja jest innego zdania. Jeszcze przed zakończeniem głosowania informowała o przypadkach poważnych naruszeń prawa: zarzucała władzom kupowanie głosów, bicie obserwatorów z opozycji oraz fałszerstwa.

Wczoraj po południu 20-tysięczny tłum zwolenników Lewona Ter-Petrosjana przemaszerował centralnymi ulicami Erewanu przed otoczoną przez milicję i wojsko siedzibę Centralnej Komisji Wyborczej. „Serż, odejdź!” – wykrzykiwali demonstranci, wojowniczo wznosząc w górę pięści i żądając rewolucji podobnej do tych, w wyniku których kilka lat temu zostały obalone reżimy na Ukrainie i w Gruzji. – Byłoby zbrodnią, gdybyśmy zostawili nasz kraj w rękach tego zbrodniczego reżimu – mówił współpracownik Ter-Petrosjana Nikol Paszinian.

Według mediów do sądów napływają skargi na zachowanie władz w czasie wyborów.

– Trudno mówić o demokratycznym przebiegu głosowania, gdy wiadomo o przypadkach pobicia, nawet z użyciem noży. Prokuratura wszczęła już kilka spraw karnych – mówi „Rz” Gajane Arakelian, szefowa miejscowej agencji prasowej Noyan Tapan. Uważa ona, że pozytywna ocena OBWE jest nieco pochopna. Ale – jak mówi – w Armenii scenariusz kolorowej rewolucji nie jest realny.

– Ter-Petrosjan nie jest radykałem, nie chce przemocy. Ludzie zresztą także nie są gotowi do takiego rozwoju wydarzeń – mówi Gajane Arakelian. Przyznaje, że sytuacja jest napięta. – Władze szykują się na najgorsze, postawiły w stan gotowości wojsko i milicję – twierdzi.

Armeńska opozycja zarzuca władzom kupowanie głosów i bicie obserwatorów, także z użyciem noży

Powyborcze protesty nie są w tym kaukaskim kraju niczym wyjątkowym. Według wielu komentatorów politykom chodzi przede wszystkim o władzę. – Ter-Petrosjan musi pokazać, że o nią walczy. Ale z całą pewnością zdaje sobie sprawę, że nie wygra – mówi „Rz” Michaił Aleksandrow z Instytutu Krajów Wspólnoty Niepodległych Państw w Moskwie.

Ter-Petrosjan, pierwszy prezydent Armenii po uzyskaniu przez kraj niepodległości w 1991 roku, został zmuszony do dymisji w 1998 roku. Za jego rządów kraj pogrążył się w kryzysie ekonomicznym i politycznym. Do dziś ponad jedna czwarta z 3,2 miliona mieszkańców Armenii żyje w biedzie. W minionych latach sytuacja gospodarcza znacznie się poprawiła, co zresztą było jedną z przyczyn sukcesu premiera Serża Sarkisjana. Zamierza on kontynuować politykę Roberta Koczariana.

– To proste: utrzymać wzrost gospodarczy, przystąpić do europejskiej rodziny narodów, uregulować relacje z naszymi sąsiadami (Turcją i Azerbejdżanem – red.) oraz w sposób pokojowy rozwiązać konflikt o Górski Karabach – powiedział prezydent elekt agencji AFP.

Monitoring wyborów w Armenii

Ogłoszone wczoraj oficjalne wyniki wtorkowych wyborów prezydenckich w Armenii nie powinny budzić wątpliwości. Premier Serż Sarkisjan, namaszczony przez odchodzącego prezydenta Roberta Koczariana, zdobył prawie 53 procent głosów i wygrał w pierwszej turze. Jego rywal Lewon Ter-Petrosjan, były prezydent, uzyskał zaledwie 21,5 procent poparcia. Czterystu międzynarodowych obserwatorów z OBWE i innych organizacji dopatrzyło się pewnych niedociągnięć, ale ostatecznie ocenili, że głosowanie przeprowadzono „zasadniczo w zgodzie z międzynarodowymi zobowiązaniami tego państwa”. Podobną opinię wydali obserwatorzy z Rosji.

Pozostało 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia