Armeńska opozycja już myśli o nowych protestach

Władze, nieniepokojone przez opinię międzynarodową, rozprawiają się z opozycją, korzystając ze stanu wyjątkowego wprowadzonego w stolicy – uważają przeciwnicy kończącego urzędowanie prezydenta Roberta Koczariana - pisze Jerzy Haszczyński z Erewanu

Aktualizacja: 19.03.2008 03:07 Publikacja: 18.03.2008 19:10

Erewan

Erewan

Foto: AFP

W centrum 1,3-milionowego Erewanu o stanie wyjątkowym przypominają grupki żołnierzy i policjantów leniwie przyglądających się przechodniom. Na tyłach placu Republiki, przy którym stoją monumentalne gmachy rządowe z wulkanicznego tufu, trwa odprawa oddziału żołnierzy. Parking zajmuje tuzin transporterów opancerzonych. Na rozkaz czeka kilka wozów żandarmerii wojskowej.

Żołnierze z bronią w ręku przechadzają się przy ambasadach Włoch i Francji, przed którymi 1 marca doszło do walk policji z demonstrantami oskarżającymi władze o sfałszowanie wyborów prezydenckich 19 lutego. Według oficjalnych danych zginęło osiem osób. Kończący urzędowanie prezydent Robert Koczarian wprowadził stan wyjątkowy w Erewanie na 20 dni.

– Koczarian i namaszczony przez niego następca Serż Sarkisjan, który dzięki fałszerstwom wygrał wybory, znakomicie wykorzystują stan wyjątkowy. Wprowadzili cenzurę, aresztują przeciwników politycznych. Jeśli nawet nie przedłużą stanu wyjątkowego, to i tak utrudnią protesty, szykują ustawę, na mocy której przeprowadzenie demonstracji będzie prawie niemożliwe – mówi opozycjonista związany z Lewonem Ter- Petrosjanem, byłym prezydentem, głównym rywalem Sarkisjana.

Stepan Grigorian, analityk, zwolennik Ter-Petrosjana, uważa, że rozprawiając się z opozycją, władze sięgnęły po metody radzieckie. – Zatrzymują przeciwników na przykład za „nielegalne posiadanie broni”. Coraz częściej nie przejmują się już niczym, bo opinia międzynarodowa przyjęła do wiadomości wyniki wyborów – mówi.

Dla tych, którzy nie żyją polityką, stan wyjątkowy w Armenii nie jest bardzo uciążliwy

Dla tych, którzy nie żyją polityką, stan wyjątkowy nie jest bardzo uciążliwy. Nie ma godziny policyjnej, sklepy, banki, urzędy pracują normalnie. Osiem lat władzy Koczariana jako prezydenta i Sarkisjana jako premiera, a wcześniej ministra różnych resortów, znacznej części Ormian kojarzy się z poprawą sytuacji gospodarczej i stabilizacją. Poprawą w porównaniu z tym, co było za czasów Ter-Petrosjana, pierwszego prezydenta Armenii (1991 – 1998).

Większości Ormian nieznane są różnice w poglądach na temat polityki zagranicznej między prezydentami (obecnym i przyszłym) a przywódcą opozycji. Zwolennicy Ter-Petrosjana przedstawiają go jako rzecznika prozachodniej opcji, jedynego polityka, który może sprawić, że Armenia nie będzie już postrzegana jako wasal Moskwy. Wiążą z nim nadzieję na wyjście z izolacji. Armenia ma zamknięte granice z sąsiadami, Turcją (z powodu nieuznawania przez Ankarę ludobójstwa Ormian sprzed 90 lat) i Azerbejdżanem (ze względu na konflikt o Górski Karabach). Trzeci sąsiad, Gruzja, robi wszystko, by wejść do NATO. Stratedzy opozycji uważają, że gdyby do władzy doszedł Ter- Petrosjan, dokonałaby się wielka zmiana geopolityczna na Kaukazie. – Armenia była, jest i będzie sojusznikiem Rosji – studzą ich nadzieje zwolennicy Koczariana i Sarkisjana.

– Ter-Petrosjan też się rozprawiał z opozycją. Prześladował prasę, sam to przeżyłem, moja gazeta była zamykana, dziennikarze bici – mówi Hagop Awedikian, redaktor naczelny „Azg”. Awedikian nie mógł głosować, bo jest obywatelem Libanu. Przyznaje jednak, że gdyby miał armeńskie obywatelstwo, to poparłby Sarkisjana: – Los państwa jest ważniejszy niż demokracja, a dla Armenii lepszy jest Koczarian i Sarkisjan niż Ter-Petrosjan, który nie przedstawił żadnego programu, tylko wyzywał władze od złodziei, chuliganów i Tatarów.

Redaktor naczelny „Azg” uważa, że wybory prezydenckie nie były sfałszowane, do naruszeń doszło natomiast w czasie kampanii. Wyborców przekupywano, zastraszano. – Robiły to wszystkie sztaby – podkreśla. Awedikian narzeka na cenzurę. Ma nadzieję, że 21 marca będzie mógł napisać komentarz, a nie tylko drukować oficjalne komunikaty rządu i informacje niezwiązane z polityką.

Opozycja już myśli o następnych protestach, pewnie nielegalnych. Hagop Awedikian obawia się ich nie tylko ze względów politycznych. – Wspomnienia o ofiarach zamieszek z 1 marca są żywe. A Armenia to kraj wschodu, ktoś może zechcieć pomścić krewnych.

W centrum 1,3-milionowego Erewanu o stanie wyjątkowym przypominają grupki żołnierzy i policjantów leniwie przyglądających się przechodniom. Na tyłach placu Republiki, przy którym stoją monumentalne gmachy rządowe z wulkanicznego tufu, trwa odprawa oddziału żołnierzy. Parking zajmuje tuzin transporterów opancerzonych. Na rozkaz czeka kilka wozów żandarmerii wojskowej.

Żołnierze z bronią w ręku przechadzają się przy ambasadach Włoch i Francji, przed którymi 1 marca doszło do walk policji z demonstrantami oskarżającymi władze o sfałszowanie wyborów prezydenckich 19 lutego. Według oficjalnych danych zginęło osiem osób. Kończący urzędowanie prezydent Robert Koczarian wprowadził stan wyjątkowy w Erewanie na 20 dni.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020