Junta nie myśli o obywatelach

W mieście szepce się, że po przejściu cyklonu przed główny szpital w Rangunie zwieziono setki trupów. Mimo wielkiej tragedii, która dotknęła kraj, junta nie odwołała sobotniego referendum konstytucyjnego

Aktualizacja: 09.05.2008 15:32 Publikacja: 09.05.2008 03:58

Junta nie myśli o obywatelach

Foto: AFP

Red

Nad ranem, kiedy na Strand Road w Rangunie cyklon wydawał się jeszcze przybierać na sile, młody mężczyzna, nie zważając na fruwające w powietrzu kawałki blachy i odłamki szkła, zgięty w pół biegł środkiem ulicy. Przystanął nad powalonym właśnie drzewem mangowym, zza pazuchy wyciągnął szmacianą torbę i, ryzykując głową, zbierał z asfaltu owoce mango.

– Nie mogłem pozwolić, by ktoś mnie uprzedził – tłumaczył potem zadowolony ze zdobyczy.

Tropikalny cyklon, najpotężniejszy od dziesięcioleci, uderzył w południową Birmę w piątek późną nocą. W Rangunie, największym mieście kraju, wichura zrywała dachy domów, wysadzała szyby w oknach, wyrywała z korzeniami kilkudziesięcioletnie drzewa. Padły słupy linii elektrycznych, których naprawa może zająć miesiące.

– Kilkadziesiąt godzin wcześniej radio ostrzegało o zbliżającym się śmiertelnym niebezpieczeństwie, wciąż przekładając porę nadejścia cyklonu. W końcu uznałem, że nic mi nie grozi

– mówi Myint, ranguński rikszarz. Następnego dnia swoją rikszę, jedyne narzędzie pracy, odnalazł zmiażdżoną w konarach powalonego drzewa. – Nie wiem, jak wykarmię żonę i piątkę dzieci – mówi.

Ulewa zalała wodociągi. Z kranów kapie brudna, nienadająca się do picia woda. Trzeciego dnia po przejściu cyklonu w mieście pojawiły się beczkowozy z wodą pitną. Wśród kłótni i sprzeczek ustawiały się po nią kolejki kobiet i dzieci z wiadrami i cynowymi misami.

Całkowicie zablokowana powalonymi drzewami jest University Road, gdzie od kilkunastu lat w areszcie domowym przetrzymywana jest Aung San Suu Kyi, noblistka i liderka demokratycznej opozycji. Przed jej domem wzmocniono zbrojne straże. Nad ulicą unoszą się stada wron, których gniazda runęły z drzewami.

– W pewnym momencie dach uniósł się w powietrze jak latawiec – mówi Nyi, matka czwórki dzieci koczująca na gruzowisku swojego domu na prawym brzegu miasta. Spytana, czy liczy na pomoc rządu, odpowiada, że jest zbyt biedna, by ktokolwiek przejął się jej losem.

Już następnego dnia po przejściu cyklonu w górę – nawet dziesięciokrotnie – poszybowały ceny materiałów budowlanych. Na pniu wykupywano ze sklepów działające na benzynę generatory prądu. Cena benzyny na czarnym rynku wzrosła z 4 do 12 dolarów za galon; na państwowych stacjach paliwo jest niedostępne.

Rządowe gazety pełne są zdjęć generałów wyruszających, by zobaczyć skalę zniszczeń. Na ulicach tylko sporadycznie widać oddziały wojska i policji usuwające powalone drzewa. Prace idą mozolnie, używa się maczet, siekier, ręcznych pił. Nad miastem rozlega się głuchy stukot narzędzi.

– Władza ma w nosie zwykłych ludzi – mówi Myo, ranguński taksówkarz.

Władze nie odwołały sobotniego referendum w sprawie nowej konstytucji. Jeśli zostanie przyjęta, za dwa lata odbędą się w Birmie wybory do parlamentu. Zastraszona opozycja nazywa projekt farsą i wzywa do głosowania na „nie”.

– Byliśmy pewni, że plebiscyt zostanie przełożony. Rządowa telewizja ogłosiła jednak, że nie możemy doczekać się referendum – mówi U Aung, ranguński taksówkarz, torując sobie drogę wśród wyrwanych z korzeniami drzew, płatów falistej blachy i potłuczonego szkła.

Oprawiony w zieloną okładkę projekt konstytucji składa się z 15 rozdziałów i ma 194 strony.

Projekt gwarantuje juncie wojskowej rządzącej Birmą czwartą część miejsc w obu izbach nowo wybranego parlamentu. Oznacza to, że aby stworzyć większościowy gabinet, a tym samym zachować pełną kontrolę nad krajem, junta będzie potrzebować tylko dodatkowych 25 procent miejsc.

Dokument ustanawia głową państwa prezydenta, ale realną władzę oddaje armii, której szef ma prawo w każdej chwili ogłosić stan wyjątkowy, jednoosobowo przejmując pełnię władzy.

Pod pretekstem związków z obcym mocarstwem projekt konstytucji wyklucza z ubiegania się o urzędy publiczne Aung San Suu Kyi, noblistkę i liderkę opozycyjnej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD). Mężem pani Suu Kyi był brytyjski uczony Michael Aris.

Z udziału w plebiscycie wykluczono też mnichów i mniszki.

Do poparcia rządowego projektu konstytucji wzywają państwowe media, nazywając głosowanie patriotycznym obowiązkiem. Dziennik „Nowe Światło Myanmaru”, tuba rządowej propagandy, publikuje sążniste artykuły dowodzące, że nowa konstytucja, a w konsekwencji wybory powszechne zagwarantują Birmie stabilność, rozwój i demokrację.

Demokratyczna opozycja nie zostawia na projekcie suchej nitki. – Wzywamy do odrzucenia niesprawiedliwej i niedemokratycznej konstytucji – mówi Win Naing, rzecznik prasowy NLD, tłumacząc, że nie do zaakceptowania jest to, iż do zmiany konstytucji potrzeba ponad 75 procent poselskich głosów, czyli de facto przyzwolenia armii.

I dodaje: – Proponowana konstytucja nie gwarantuje demokracji i poszanowania praw człowieka, czyniąc z przyszłego parlamentu wasalną instytucję legitymizującą krwawe rządy wojska.

Ale oprócz publikowania komunikatów wzywających do odrzucenia konstytucji opozycja nie może zrobić wiele więcej. Za rozdawanie ulotek bądź publiczną krytykę projektu konstytucji grozi do trzech lat więzienia i studolarowa grzywna. Na ulicach Rangunu nie widać śladu zbliżającego się referendum.

– Razem z innymi przedsiębiorcami wezwano mnie na policję – mówi właścicielka biura podróży w Rangunie. – Kazano nam przekonać pracowników, by poparli projekt. Zagrożono restrykcjami, jeśli po przeliczeniu głosów w naszej dzielnicy zwolennicy konstytucji nie będą w większości. Dodaje, że urzędnikom państwowym zapowiedziano, że jeśli nie pójdą głosować za konstytucją, stracą pracę. Chłopom zagrożono przepadkiem ziemi, a studentom relegowaniem z uczelni.

Atmosferę strachu podsycają krążące po mieście plotki o kamerach w lokalach wyborczych do szpiegowania głosujących oraz ciężarówkach z bronią przygotowanych do tłumienia protestów. Mówi się też – nie sposób tego potwierdzić – o zabójstwach czterech działaczy opozycji.

– Wydaje się, że po zeszłorocznych antyrządowych demonstracjach, kiedy nie zawahali się strzelać do mnichów, generałowie zrozumieli, że muszą wreszcie zalegalizować swoją władzę – mówi doktor Maung, relegowany z uniwersytetu w Rangunie po 11 latach w więzieniu za „działania na rzecz obalenia ustroju państwa”.

Autor jest podróżnikiem i dziennikarzem

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podjął wczoraj decyzję o udzieleniu pomocy humanitarnej poszkodowanym w Birmie w wysokości 0,5 mln zł. Pieniądze zostaną przekazane UNICEF, który koordynuje międzynarodową akcję pomocy. ONZ-owska organizacja szacuje już potrzeby Birmańczyków. Caritas Polska przekazała z kolei poszkodowanym 20 tys. dolarów. Osoby, które chcą pomóc Birmańczykom, mogą wpłacać pieniądze na konto Caritas (skwer kardynała Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa) w Banku Millennium SA: 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384, z dopiskiem: BIRMA. Można też wysłać SMS o treści POMAGAM na numer 72902. Zgodę na publiczną zbiórkę pieniędzy dostała wczoraj również Polska Akcja Humanitarna. – Staramy się także ruszyć z pomocą żywnościową, np. dostawami ryżu, ale nad tym dopiero pracujemy – mówi Adelajda Kołodziejska z PAH. Organizacja złożyła w środę w ambasadzie birmańskiej wnioski o wizy dla osób, które mają pojechać do Birmy z misją rekonesansową. Na razie nie ma informacji, czy dostaną pozwolenie na wjazd. – Mamy sygnały, że w innych krajach są z tym trudności – mówi Kołodziejska. Pieniądze dla Birmańczyków można wpłacać na konto PAH w Banku BPH: 48 1060 0076 0000 3310 0015 5055, z dopiskiem BIRMA. Z PAH można się kontaktować pod numerem +48 22 828 88 82 lub pisząc na adres: pah@pah.org.pl.

—mszy

Nad ranem, kiedy na Strand Road w Rangunie cyklon wydawał się jeszcze przybierać na sile, młody mężczyzna, nie zważając na fruwające w powietrzu kawałki blachy i odłamki szkła, zgięty w pół biegł środkiem ulicy. Przystanął nad powalonym właśnie drzewem mangowym, zza pazuchy wyciągnął szmacianą torbę i, ryzykując głową, zbierał z asfaltu owoce mango.

– Nie mogłem pozwolić, by ktoś mnie uprzedził – tłumaczył potem zadowolony ze zdobyczy.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021