W Belgradzie uśmiech Vojislava Szeszelja, zbrodniarza wojennego i przywódcy nacjonalistów, widać niemal na każdym rogu. I choć on sam siedzi w więzieniu w Hadze, to z celi kieruje nacjonalistami z Partii Radykalnej. Tomislav Nikolić, jego zastępca i najważniejszy dziś nacjonalista w Serbii, jest przekonany, że wygra wybory, najważniejsze od czasu obalenia Slobodana Miloszevicia. Zapowiada, że wtedy Szeszelj będzie miał miejsce w rządzie, a żaden Serb nigdy więcej nie zostanie wydany do Hagi. Zastrzega też, że nie odda Kosowa w zamian za członkostwo Serbii w Unii Europejskiej.
– Wierzymy, że zwyciężą prawdziwe siły patriotyczne. To ostatnia szansa, by obronić Kosowo, które było, jest i będzie integralną częścią Serbii – mówi „Rz” Elena Pavlovski, młoda nacjonalistka, która od dziecka oglądała w telewizji Szeszelja i Nikolicia.
Jelena Marković, rzeczniczka Partii Demokratycznej, jest przerażona. – Jeśli wygrają nacjonaliści, Serbia cofnie się do lat 90. i epoki Miloszevicia. Nikolić natychmiast anuluje porozumienie z UE i Serbia popadnie w polityczną i gospodarczą izolację – mówi „Rz”. Przekonuje, że Serbia potrzebuje UE i zagranicznych inwestycji. – 60 procent Serbów popiera porozumienie, które zawarliśmy z Unią, a dwie trzecie chciałoby, aby nasz kraj został członkiem Unii – podkreśla.
W sondażach przedwyborczych nieznacznie prowadzą nacjonaliści
Jednak to nacjonaliści nieznacznie prowadzą w sondażach. Ich notowania poszły w górę, gdy pod koniec kwietnia prezydent Boris Tadić (demokrata) podpisał z UE umowę o stowarzyszeniu i współpracy. – Rozczarował wielu Serbów, bo zrobił to w pośpiechu, bez konsultacji z rządem. Trochę jak Miloszević – uważa Rade Jerinić z gazety „Kurir”. Z tego powodu rozpadł się rząd, a dotychczasowy premier Vojislav Kosztunica (i jego Demokratyczna Partia Serbii, która jest trzecią siłą w kraju), jest gotów zawrzeć sojusz z nacjonalistami, ale nie z demokratami.