Irlandia, jeden z bardziej proeuropejskich krajów, waha się, czy poprzeć traktat lizboński. Czy to nie dowód, że ten dokument jest zły?
Jean–Claude Juncker:
Traktat jest dobry dla Irlandii i dla Unii, a obawy części Irlandczyków z nim związane mają różne podłoże. Najczęściej biorą się stąd,że posługujemy się językiem, który jest niezrozumiały dla zwykłego człowieka. To sprawia, że problemy Unii Europejskiej wydają się obywatelom zbyt skomplikowane. Traktat lizboński, podobnie jak wcześniej konstytucja europejska, jest po prostu trudny do zrozumienia. Powiedziałbym nawet, że konstytucję czytało się o niebo lepiej. Politycy muszą wyciągnąć z tego wnioski. Trzeba pamiętać, że ludzi nie interesują reformy instytucjonalne, które ciągle publicznie roztrząsamy. Interesują ich problemy codzienności i to czy Unia może poprawić im warunki życia. Choćby w takiej sytuacji jak teraz, kiedy rosną ceny ropy i żywności.
Co Unia Europejska może zrobić?
Musimy te problemy potraktować bardzo poważnie, bo takie kryzysy dotykają przede wszystkim najbiedniejszych. Unia w takiej chwili musi pokazać, że jest w stanie do jakiegoś stopnia bronić obywateli przed zewnętrznymi wstrząsami.Ocenimy, jakie mogą być krótko- i długoterminowe konsekwencje drastycznych zmian cen, a potem spróbujemy opracować wspólną strategię, aby ograniczyć negatywne skutki tego zjawiska.