W nocy z czwartku na piątek na granicy Gruzji i separatystycznej Osetii Południowej doszło do strzelaniny. Według Osetyjczyków od północy do rana gruzińskie wojska strzelały w ich stronę z moździerzy, granatników i broni maszynowej. Część pocisków miała spaść na budynki mieszkalne w stolicy separatystycznego regionu Cchinwali i innych pobliskich miejscowościach. Zginęły trzy osoby, a 11 zostało rannych.
– To była zaplanowana agresja zbrojna ze strony gruzińskiej – oświadczyła w rozmowie z „Rz” rzeczniczka separatystycznego rządu Irina Gagłojewa. Jest przekonana, że celem Gruzinów było podbicie Osetii Południowej. – Na szczęście sztab zdążył zorganizować zbrojny opór tam, gdzie Gruzini przypuścili atak – dodała.
Przywódca separatystów Eduard Kokojty w związku z nocnymi wydarzeniami ogłosił powszechną mobilizację i zagroził użyciem przeciwko Gruzinom ciężkiej broni. – Oczekujemy, że strona gruzińska jednak się opamięta i wyprowadzi oddziały znajdujące się w strefie konfliktu wbrew porozumieniom pokojowym – oświadczył samozwańczy prezydent Osetii Południowej.
Gotowość wystąpienia po stronie Osetyjczyków w razie rozpoczęcia działań zbrojnych „przeciwko gruzińskim okupantom” wyraziły władze Abchazji, kolejnego separatystycznego regionu wchodzącego w skład Gruzji. Ich przywódca Siergiej Bagapsz oświadczył, że wynika to ze „zobowiązań sojuszniczych”. Władze Abchazji ogłosiły alarm bojowy w swoich jednostkach wojskowych i zapowiedziały ich przerzucenie na granicę z Gruzją.
W Tbilisi oskarżenia separatystów odebrano jako prowokację. Gruzińscy politycy przypomnieli, że dzień wcześniej „osetyjscy terroryści” dokonali zamachu na szefa tymczasowej administracji Osetii Południowej, lojalnego wobec Tbilisi, który tylko cudem uszedł z życiem. Wersję, że strona gruzińska została zmuszona do użycia broni przez separatystów, potwierdził dowódca gruzińskiego batalionu wchodzącego w skład sił pokojowych w Osetii Południowej.