Około 8.30 rano nad granicę Libanu z Izraelem przyjechał w silnej eskorcie konwój półciężarówek Hezbollahu. Ubrani w ciemne garnitury i okulary przeciwsłoneczne mężczyźni wynieśli z nich dwie czarne trumny. Zostały one umieszczone w ambulansach Czerwonego Krzyża, które natychmiast wyruszyły na drugą stronę granicy.
Tam, na przejściu granicznym Rosz Hanikra, czekali już izraelscy żołnierze. Gdy z wnętrza karetek wyjmowano trumny, długi szereg młodych mężczyzn w mundurach oddał im ostatni wojskowy salut. To uprowadzeni dwa lata temu przez bojówkarzy libańskiego Hezbollahu sierżanci Eldad Regew i Ehud Goldwasser wrócili do domu.
Oba ciała trafiły do laboratorium, gdzie błyskawicznie przeprowadzono testy DNA. Pomimo że ciała znajdowały się w „bardzo złym stanie”, udało się je zidentyfikować i polowy rabin Izraelskich Sił Obronnych oficjalnie ogłosił śmierć Regewa i Goldwassera. Tym samym zakończyła się – trwająca dwa lata – niepewność rodzin.
Ich członkowie nie zdecydowali się na osobistą identyfikację ciał, podkreślając, że „chcą zapamiętać synów takimi, jakimi byli za życia”. – Choć wiadomość, że nie żyją, nie jest dla nas niespodzianką, do końca mieliśmy nadzieję. Minionej nocy modliliśmy się o cud. Że wrócą do nas żywi i będziemy mogli ich przytulić. To, co się stało, jest dla nas bardzo trudne – powiedział ojciec jednego z żołnierzy Zwi Regew.
Ciała żołnierzy zostały zwrócone na mocy porozumienia zawartego pod auspicjami ONZ. Izrael w zamian zwrócił 200 ciał zabitych libańskich i palestyńskich bojowników. A także zwolnił z więzień czterech członków Hezbollahu oraz owianego złą sławą terrorystę Samira Kuntara, który w 1979 roku roztrzaskał główkę czteroletniej dziewczynce.