Agenci Stasi ponownie utajnieni

Byli współpracownicy Stasi czują się dyskryminowani i coraz częściej uzyskują orzeczenia zakazujące publikacji ich nazwisk

Publikacja: 18.11.2008 06:17

Lutz Heilmann

Lutz Heilmann

Foto: Rzeczpospolita

Kto kilka dni temu trafił na stronę niemieckiego wydania Wikipedii, poszukując informacji o pośle Bundestagu Lutzu Heilmannie z postkomunistycznej Partii Lewicy, musiał się zadowolić odsyłaczem do innego serwera. Strona z biograficzną notką Lutza Heilmanna została zdjęta postanowieniem sądu w Lubece, który uznał, że jej treść zaszkodzić może dalszej karierze posła.

Chodziło o dwie informacje na jego temat. Jedna, że był pracownikiem Stasi (służby bezpieczeństwa NRD), i druga, że prowadził kiedyś internetowy sex-shop.

Wikipedia zrezygnowała ze wzmianki o sex-shopie, ale nadal informuje za pośrednictwem innego serwera o agenturalnej przeszłości deputowanego, przypominając przy okazji, że jest homoseksualistą uczestniczącym aktywnie w życiu społeczności gejowskiej w Niemczech.

Ubiegając się o mandat poselski, Heilmann zataił związki ze Stasi i gdy sprawa wyszła na jaw, włos mu z głowy nie spadł. Takich jak on jest w Partii Lewicy co najmniej sześciu. Nie życzą sobie, aby przypominać im bez końca, co robili w przeszłości.

Podobnie jak wielu innych agentów i pracowników Stasi, którzy zasypują sądy pozwami przeciwko wydawnictwom naukowym, mediom i organizatorom wystaw i dyskusji.

Sądy uznają często, że publikowanie nazwisk byłych agentów jest równoznaczne z ich dyskryminacją. Jeden z berlińskich trybunałów uznał ostatnio, że powód pracował dla Stasi 20 lat temu, a więc nastąpiło swego rodzaju przedawnienie. Pozwanym był tygodnik „Super Illu”, który opublikował nazwiska niektórych agentów. Efekt jest taki, że nawet w historycznych opracowaniach nazwiska agentów są zaczernione lub w ogóle nie występują.

Tak jak w niedawno wydanej książce o ucieczkach z Berlina Wschodniego do Zachodniego tunelem wykopanym pod murem berlińskim, renomowanego wydawnictwa Propyläen. Para agentów Stasi nadal walczy w sądzie z Urzędem ds. Akt Stasi (odpowiednik naszego IPN) o wykreślenie ich nazwisk z przypisów opracowania o współpracy obywateli Niemiec zachodnich ze Stasi. Edmund Käbisch, teolog z Zwickau, otrzymał ostatnio wezwanie do uiszczenia 777,64 euro kosztów prawnych od adwokata byłego agenta za to, że na wystawie traktującej o związkach Stasi z Kościołem w NRD umieścił prawdziwe imię i nazwisko „Schuberta”.

– Nie ma żadnych przepisów prawnych zakazujących publikacji nazwisk agentów i współpracowników Stasi. Wręcz przeciwnie – ocenia Thomas Starke z Wydziału Prawa Uniwersytetu Viadrina. Mówi o tym wyraźnie jeden z artykułów ustawy powołującej do życia Urząd ds. Akt Stasi.

„Informacja o tym, kto kogo wydał, nie jest objęta konstytucyjną ochroną prawa osobistego” – pisze w najnowszym wydaniu tygodnik „Der Spiegel”. Jednak sądy często widzą całą sprawę inaczej.

– Wydaliśmy już 436 764 informacje dotyczące nazwisk. Obyło się bez jakiegokolwiek polowania na czarownice. Nie ma też samosądów – przekonuje Marianne Birthler, szefowa Urzędu ds. Akt Stasi.

[ramka][srodtytul]Trudna walka z Wikipedią[/srodtytul]

Wikipedia budzi wiele wątpliwości. Internauci, którzy tworzą internetową encyklopedię, wprowadzają do niej czasami fałszywe dane, które godzą w dobre imię osób czy firm. Niektórzy użytkownicy dokonują aktów wandalizmu, czyli celowo niszczą treść, która im nie odpowiada. W listopadzie 2007 r. francuski koncern farmaceutyczny podał Wikipedię do sądu, gdy jeden z użytkowników wstawił do sieci informację, że pracownicy firmy to homoseksualiści, którzy wspólnie adoptują i molestują dzieci. Sąd nakazał tymczasowe zamknięcie strony. Nie przychylił się jednak do wniosku firmy o przyznanie jej odszkodowania. Według sądu francuskie stowarzyszenie Wikimedia nadzorujące francuskojęzyczną wersję Wikipedii nie jest edytorem encyklopedii – czyli nie jest prawnie odpowiedzialne za jej zawartość. Siedziba Wikipedii znajduje się w amerykańskim stanie Floryda. Tam pokrzywdzeni powinni złożyć skargę o odszkodowanie.

– Prawna walka z Wikipedią jest trudna. Za zawartość stron odpowiadają użytkownicy encyklopedii oraz fundacja Wikimedia w USA. W Polsce pokrzywdzony musiałby więc podać do sądu osobę fizyczną, tę, która wstawiła obraźliwą dla niego treść do Wikipedii. Oczywiście sąd może kazać nam usunąć wpis. To nie gwarantuje jednak, że nie pojawi się on za jakiś czas ponownie – twierdzi w rozmowie z „Rz” rzecznik polskiego stowarzyszenia Wikimedia Paweł Zienowicz.

Mimo trudnej sytuacji prawnej przed sądem we Wrocławiu toczy się proces przeciwko Wikipedii. Skarżący to polski biznesmen Arnold Buzdygan. Mężczyzna żąda, aby artykuł o nim w Wikipedii został usunięty, bo jest jego zdaniem obraźliwy.

[i]ryb[/i][/ramka]

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021