Kto kilka dni temu trafił na stronę niemieckiego wydania Wikipedii, poszukując informacji o pośle Bundestagu Lutzu Heilmannie z postkomunistycznej Partii Lewicy, musiał się zadowolić odsyłaczem do innego serwera. Strona z biograficzną notką Lutza Heilmanna została zdjęta postanowieniem sądu w Lubece, który uznał, że jej treść zaszkodzić może dalszej karierze posła.
Chodziło o dwie informacje na jego temat. Jedna, że był pracownikiem Stasi (służby bezpieczeństwa NRD), i druga, że prowadził kiedyś internetowy sex-shop.
Wikipedia zrezygnowała ze wzmianki o sex-shopie, ale nadal informuje za pośrednictwem innego serwera o agenturalnej przeszłości deputowanego, przypominając przy okazji, że jest homoseksualistą uczestniczącym aktywnie w życiu społeczności gejowskiej w Niemczech.
Ubiegając się o mandat poselski, Heilmann zataił związki ze Stasi i gdy sprawa wyszła na jaw, włos mu z głowy nie spadł. Takich jak on jest w Partii Lewicy co najmniej sześciu. Nie życzą sobie, aby przypominać im bez końca, co robili w przeszłości.
Podobnie jak wielu innych agentów i pracowników Stasi, którzy zasypują sądy pozwami przeciwko wydawnictwom naukowym, mediom i organizatorom wystaw i dyskusji.