Do sojuszników z czasów pomarańczowej rewolucji dołączy frakcja Wołodymyra Łytwyna. W zamian za poparcie Łytwyn już otrzymał stanowisko przewodniczącego Rady Najwyższej (jego kandydaturę poparło 244 deputowanych w 450-osobowej izbie).
– Tradycją naszej polityki jest to, że sprawy przybierają nieoczekiwany obrót – mówi “Rz” Wołodymyr Fesenko, szef Centrum Badań Politycznych w Kijowie. Nawiązuje do niedawnych rozmów Bloku Tymoszenko z prorosyjską Partią Regionów Wiktora Janukowycza. – Ich negocjacje zaszły w ślepą uliczkę. Regiony zaczęły stawiać więcej warunków, w tym personalnych. Natomiast prezydent zgodził się na sojusz z Tymoszenko, wiedząc, że to może być mniejsze zło niż jej tandem z Janukowyczem – dodaje Fesenko. Gazeta “Siegodnia” napisała, że niedoszli koalicjanci, którzy niedawno stali po przeciwnej stronie barykady, nie mogli się porozumieć w kwestii wyboru prezydenta bezpośrednio przez parlament. Pomysł ten zgłosił obóz Janukowycza, który cieszy się dużym poparciem w obwodach wschodnich na Ukrainie. Nie zgodziła się na to jednak żelazna Julia. – Umowa koalicyjna jest obecnie redagowana i zostanie podpisana w najbliższych dniach – oświadczył Łytwyn tuż po wyborze na przewodniczącego parlamentu. Dał do zrozumienia, że do zmiany rządu na pewno nie dojdzie, a Julia Tymoszenko może być spokojna o urząd premiera.
Porozumienie liderów obozu pomarańczowego oddala kwestię przedterminowych wyborów parlamentarnych. Ich termin był kilkakrotnie zmieniany, m.in. z powodu braku finansowania (projektu ustawy nie chcieli poprzeć deputowani frakcji Tymoszenko).
Wczoraj niektórzy deputowani Naszej Ukrainy, w tym jej lider Wiaczesław Kyryłenko, prostowali wypowiedzi współpracowników Tymoszenko i Łytwyna o powstaniu nowej koalicji. – Decyzją frakcji było zacząć rozmowy. Nie znamy nawet treści tej umowy. Może ktoś chciał ją sfałszować? – mówiła dziennikarzom Ksenia Liapina. Przypominała, że podpis pod dokumentem złożył zastępca Kyryłenki Borys Tarasiuk (były szef MSZ). Zdaniem ekspertów wypowiedzi te mogą świadczyć o długim i żmudnym procesie formowania większości oraz o tym, że w prezydenckim bloku może dojść do podziałów.
Wiktor Juszczenko rozwiązał parlament 9 października. Koalicja prozachodnich sił rozpadła się na początku września, gdy blok Tymoszenko wspólnie z Partią Regionów i komunistami poparł projekt ustawy ograniczającej kompetencje prezydenta i upraszczającej procedurę odsunięcia go od władzy.