Strefa Gazy znalazła się w oblężeniu. Izrael ogłosił, że terytorium to jest „zamkniętą strefą wojenną” i dzień i noc prowadził zmasowane bombardowania. Ostrzał rozpoczęły również okręty zakotwiczone u wybrzeży Strefy. Izraelskie bomby obróciły w pył kolejne budynki należące do Hamasu. Zniszczono siedzibę lokalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a także Uniwersytet Islamski.
– Właśnie wróciłam z uniwersytetu, a właściwie z miejsca, w którym kiedyś znajdowała się uczelnia. Teraz to kupa gruzów, z której nadal unoszą się kłęby dymu. Jeszcze wczoraj ten budynek był dumą Palestyńczyków – mówi „Rz” Ewa Jasiewicz, brytyjska aktywistka polskiego pochodzenia z organizacji Wolna Gaza.
Jasiewicz podróżuje po całej Strefie. Mówi, że panuje w niej „totalny chaos”. – Eksplozje, wycie syren, krzyki i bezustanna kanonada. Ponad miastem krążą śmigłowce Apache i strzelają do bojowników Hamasu. Ci odpowiadają ogniem – relacjonuje. Według niej w wyniku izraelskiej operacji cierpią głównie cywile.
[srodtytul]Rozpacz ojca[/srodtytul]
– Byłam na terenie bombardowań i w szpitalach. Jestem wstrząśnięta tym, co zobaczyłam. Zabici i potwornie okaleczeni ludzie. Poparzenia, urwane kończyny, obrażenia głów i posieczone odłamkami ciała – opowiada Ewa Jasiewicz. – W obozie dla uchodźców Dżabalija bomby uderzyły w meczet, niszcząc pobliskie domy. W jednym z nich zginęły cztery dziewczynki. Rodzeństwo. Widziałam rozpacz ich ojca – dodaje.