Śmigłowiec zniknął z ekranów radarów w piątek, gdy znajdował się nad górami Ałtaj. Przewoził delegację rządową i władze republiki Ałtaj oraz dziennikarzy.
Dzisiaj na szczątki maszyny w pokrytych śniegiem i bardzo mroźnych górach natknęli się żołnierze wojsk pogranicza. Katastrofę przeżyli dwaj fotoreporterzy oraz przedstawiciel Republiki Ałtaj w Moskwie. Wszyscy są w ciężkim stanie. Przetransportowano ich do szpitala w Aktaszu.
Według kanału Viesti, ratownicy podczas rozmów z ocalałymi ustalili, że zanim maszyna runęła, zgasł silnik.
Śmigłowiec należał do kompanii Gazpromawia. Jak podaje agencja ITAR-TASS, jeden ze śledczych nie wyklucza, że przyczyną katastrofy mogło być złej jakości paliwo lotnicze. Nie podjął też pracy specjalny sygnalizator, w który wyposażona była maszyna Gazpromu. Urządzenia umożliwia ekipie przekazanie sygnału sos w razie katastrofy, jednocześnie podając aktualne położenie śmigłowca w systemie KOSPAS-SARSTAT.
Rosyjska policja wszczęła śledztwo w sprawie wypadku, pobrano też próbki paliwa.