Około wpół do dziewiątej rano Barack Obama pojawił się w Gabinecie Owalnym, by rozpocząć pierwszy dzień pracy. Na początek poprosił o 10 minut spokoju. W tym czasie przeczytał w samotności list, jaki zostawił mu na biurku jego poprzednik George W. Bush.
Obama miał prawo czuć się wyczerpany. Pełen przeżyć dzień zaprzysiężenia skończył się później, niż planowano. Nowy prezydent i jego żona Michelle do późna w nocy uczestniczyli w balach organizowanych z okazji inauguracji.
Pierwszą osobą, jaką przyjął w środę w swym biurze Obama, był szef gabinetu Rahm Emanuel. Wkrótce potem odwiedziła go pierwsza dama. Wspólnie udali się do waszyngtońskiej katedry, by wziąć udział w ekumenicznym nabożeństwie z okazji Narodowego Dnia Modlitwy.
Jeszcze we wtorek, w czasie trwania uroczystości, do trybunału wojskowego, przed którymi toczą się postępowania wobec więźniów Guantanamo, wpłynął podpisany przez nowego prezydenta wniosek o wstrzymanie tych procedur na 120 dni. Wczoraj trybunał na to przystał, a Biały Dom przedstawił projekt rozporządzenia nakazującego zamknięcie więzienia na Kubie w ciągu roku.
Pierwsze rozporządzenie, jakie wydał Obama, dotyczyło reguł etycznych obowiązujących w jego administracji. Wprowadził ograniczenia dla lobbistów chcących pracować w jego rządzie, nakazując im podpisanie zobowiązania, że przez dwa lata po odejściu z urzędu nie będą zajmować się lobbingiem w dziedzinie, którą zajmowali się w pracy dla rządu. – Przejrzystość i rządy prawa będą fundamentem tej prezydentury – oświadczył Obama. Podjął też decyzję o zamrożeniu płac doradców Białego Domu.