Według „Daily Telegraph” książę miałby spędzić tam trzy miesiące. W garnizonie liczącym 500 żołnierzy służyłby jako pilot RAF.

Garnizon nie jest zbyt popularny wśród brytyjskich żołnierzy. Znajduje się bardzo daleko od kraju (na południowym Atlantyku, około 480 km od wybrzeży Argentyny), a przez większość roku panuje tam brzydka pogoda. Ale to właśnie o te wyspy 27 lat temu walczył – jako pilot śmigłowca – wuj Williama, książę Andrzej. W 1982 r., gdy Argentyna na dwa miesiące zajęła Falklandy (nazywane w tym kraju Malwinami), Wielka Brytania wysłała tam flotę. W ciągu trwającej prawie trzy miesiące wojny zginęło 649 Argentyńczyków i 255 Brytyjczyków. Argentyna przegrała, ale nadal domaga się zwrotu wysp.

Reakcja Buenos Aires na wiadomość o planach księcia Williama była natychmiastowa. MSZ Argentyny ostrzegło, że wysłanie Williama na Malwiny oznaczałoby wznowienie debaty na temat przyszłości wysp. Londyn zaprzeczył doniesieniom prasy. – Nie podjęliśmy jeszcze decyzji – uspokajał resort obrony.

– Skoro wielu brytyjskich turystów odwiedza te wyspy, nie widzę powodu, dla którego książę William miałby zrezygnować z wyjazdu na Falklandy – mówi „Rz” brytyjski ekspert ds. wojskowości Iain Dickie. – Niezadowolenie argentyńskiego rządu jest nieuzasadnione. To Argentyna sprowokowała tamtą wojnę, bo chciała odwrócić uwagę społeczeństwa od wewnętrznych problemów. Falklandy zostały oficjalnie uznane za terytorium zależne od Wysp Brytyjskich – podkreślił ekspert.