„Do dziś obiektem zainteresowania Polski są ziemie leżące na wschód od jej granic. Polacy nazywają je Kresami Wschodnimi” – twierdzi publicysta państwowej „Zarii” w artykule „Mazurek z polityczną nutą”. – „Kiedyś należały do Polski, a w 1944 r. weszły w skład ZSRR. Później na ich terytoriach powstały niepodległe państwa – Białoruś, Litwa i Ukraina. Nie ma co ukrywać, wielu polityków w Warszawie nie może zgodzić się z tym faktem (...). Chcą, by ludność graniczących z Polską obwodów uznała się za Polaków i (w perspektywie) zażądała zjednoczenia ze swą historyczną ojczyzną” – czytamy w artykule.
Zdaniem „Zarii” nauczyciele wydaleni w tym tygodniu z Białorusi, niezależnie od tego, że złamali obowiązujące prawo (mieszkali gdzie indziej, niż byli zameldowani), mieli pracować nad „polonizacją” tych ziem. Brzeska gazeta opisuje dramatyczny plan rozbicia Białorusi. Tłumaczy, że aby ułatwić „polonizację”, wprowadzono Kartę Polaka dającą rozmaite korzyści jej posiadaczom. Ale żeby uzyskać Kartę, trzeba znać język polski. Dlatego w Brześciu powstała społeczna szkoła języka polskiego, w której zatrudniono nauczycieli z Polski.
Autor artykułu sugeruje też inny cel działalności polskich nauczycieli: „drenaż mózgów”. Twierdzi, że zadaniem Polaków mogło być ściągnięcie najlepszych białoruskich specjalistów do Polski. Dowodzi również, że całe zamieszanie związane z deportacją nauczycieli jest polską prowokacją.
Teksty takie jak w „Zarii” pojawiały się w minionych latach, jednak od kilku miesięcy państwowe białoruskie media nie atakowały Polski. Zdaniem niezależnego politologa Uładzimira Podgoła artykuł związany jest z działaniami Andżeliki Borys, nieuznawanej przez władze szefowej Związku Polaków na Białorusi, organizującej zjazd „nielegalnego” ZPB. – Władze nie chcą tego zjazdu. Najchętniej zadziałałyby bardzo ostro, ale obawiają się, że może to zagrozić ich stosunkom z UE. A spodziewają się, że wkrótce Aleksander Łukaszenko zostanie zaproszony na szczyt Unii. Wysyłają więc tylko sygnały: artykuł w gazecie, program krytykujący panią Borys w telewizji – twierdzi Podgoł.