Plany są rozległe: będą sale sportowe, sauna, solarium oraz pływalnia o powierzchni 2700 metrów kwadratowych. Europosłowie będą mogli się cieszyć także z basenu do gimnastyki wodnej, łaźni tureckiej i dwóch sal do squasha. Prezydium PE przewiduje, że z nowej, luksusowej „sportowej oazy” będzie korzystać do 40 tysięcy osób, w tym urzędnicy Komisji Europejskiej. Większość kosztów poniosą podatnicy. Tylko około 1,5 miliona euro pokryje Komisja Europejska.

– To nie ma nic wspólnego z luksusem. Chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo pracowników unijnych instytucji – powie- dział Gerard Onesta, wiceprzewodniczący PE z ramienia Zielonych, austriackiemu dziennikowi „Die Presse”. Jego zdaniem nie można wymagać od eurokratów, by uprawiali sport w małych pomieszczeniach i przy wykorzystaniu przestarzałego sprzętu.

Nie wszystkim się to podoba. – W czasach kryzysu finansowego, kiedy miliony ludzi trzęsą się o miejsca pracy, taka inwestycja jest nie do przyjęcia – oburzała się niemiecka eurodeputowana z CDU Inge Gräßle.

– Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której europejscy podatnicy są zmuszani do płacenia za przyjemności deputowanych – wtórowała jej koleżanka z FDP Silvana Koch-Mehrin.

Projekt rozbudowy parlamentarnego centrum sportowego od początku budził kontrowersje. Najpierw miała ona kosztować „tylko” 4,2 miliona euro, potem okazało się, że na same tylko ekspertyzy trzeba wydać połowę tej sumy. A niewykluczone, że wraz z rozpoczęciem prac koszty jeszcze wzrosną.