Członkowie brazylijskiego rządu osłupieli, gdy po urlopie 61-letnia Dilma Rousseff, szefowa gabinetu prezydenta Luiza Inacia Luli da Silvy, weszła do sali posiedzeń. Nie tylko zmieniła fryzurę i pozbyła się okularów, ale wyraźnie odmłodniała.
Jej koledzy byli tym bardziej zaskoczeni, że weteranka walki zbrojnej z dyktaturą wojskową, działaczka ze starej gwardii Partii Pracujących Luli, dotąd nie dbała o wygląd i stroje (hiszpański dziennik „El Mundo” wytknął jej garsonki w stylu radzieckich pierwszych dam) i nie martwiła się upływem czasu. Krytykowała inne panie za uleganie kultowi piękności i młodości przesłaniającemu im ważniejsze sprawy. Skąd pomysł, by pójść w ich ślady?
Do zmiany wizerunku Dilmę Rousseff podobno nakłonił sam brazylijski prezydent. Miał powiedzieć, że z takim wyglądem daleko nie zajdzie. A Lula ma wobec pani Rousseff poważne plany. Ponieważ nie może trzeci raz startować w wyborach prezydenckich, chce, by to ona zastąpiła go w przyszłym roku na czele państwa. On sam, zanim w 2002 roku stanął pierwszy raz do walki o prezydenturę, przyciął brodę i zamienił kraciastą koszulę lidera lewicy na dobrze skrojony garnitur. Widać nie bardzo wierzy w zwycięstwo swej faworytki, skoro poradził jej tak radykalne zmiany.
[srodtytul]Maskowanie prawdy[/srodtytul]
Cudu dokonał w klinice w Porto Alegre światowej sławy lekarz Renato Viera. Cytowani przez brazylijski portal internetowy Ultimo Segundo rodzimi specjaliści od marketingu politycznego są podzieleni w kwestii celowości podejmowania tak drastycznych środków. Chico Santa Rita nie doradzał politykom, którym pomógł wygrać wybory, operacji plastycznych, bo to „maskowanie prawdy”, a wyborcy nie lubią być oszukiwani. Z kolei Nelson Biondi Filho zauważa, że z nowym wyglądem Dilmie Rousseff łatwiej będzie występować w telewizji i pozować do zdjęć. Pochwala zwłaszcza zastąpienie okularów szkłami kontaktowymi, dzięki czemu jej twarz złagodniała