Wydawałoby się, że szczególnie we Włoszech oferujący pomnożenie pieniędzy nie mają szans. Nie dość, że tysiące drobnych ciułaczy sparzyło się na inwestycjach w firmie mleczarskiej Parmalat (w 2003 roku – 14 mld euro strat, co uchodzi za największe bankructwo Europy), to przecież od stu lat z okładem każde włoskie dziecko zna przykre doświadczenia Pinokia w Krainie Głupków, gdzie Kot z Lisem przekonali go do zakopania monet, z których miały wyrosnąć drzewa owocujące talarami. A jednak w 119 lat po śmierci Carla Collodiego samo życie napisało niemal identyczną historię.
Gang proponował zyski, przy których bledną oferty Bernarda Madoffa: niemal 100 proc. wkładu, i to w ciągu kilku minut, metodą chemiczną. Najpierw odbywał się pokaz. Pocieranie o prawdziwy banknot kawałka papieru o identycznych rozmiarach, potem zanurzanie obu w jakimś tajemniczym roztworze, i po kilku minutach – uwaga! – papierek zamieniał się w banknot. Na widok takiego cudu klienci przynosili oszustom do pomnożenia własne banknoty, najczęściej po 500 euro. Afrykanie po zainkasowaniu ulatniali się jak kamfora. Nie wiadomo dokładnie, na ile i ilu Włochów udało im się w sumie oszukać, ale wiadomo, że działali z wielkim rozmachem, bo w Lombardii, Veneto, Emilii-Romagni, Marche i w Toskanii, zmuszając do działania Centralny Wydział Walki z Przestępczością i lotne brygady policji z sześciu miast.
Sukces prymitywnego triku w nowoczesnym europejskim kraju, i to na bogatej północy, trochę mniej dziwi, jeśli się zważy, że w katolickich przecież Włoszech świetnie prosperuje około 100 tysięcy czarowników, wróżek, spirytystów i chiromantów. Mają się znacznie lepiej niż każdy z 33 tys. księży diecezjalnych. W lokalnych stacjach telewizyjnych występują na zmianę z handlarzami dywanów czy biżuterii. Szklanej kuli, czarnemu kotu i kartom zazwyczaj towarzyszą amulety i eliksiry. Dzięki tym ostatnim słynna już w całym świecie Vanna Marchi, skazana w marcu na dziewięć i pół roku więzienia, zarobiła co najmniej 33 miliony euro. Modus operandi czarownic i czarowników jest prosty. Jeśli klienta jeszcze nie dotknęło jakieś nieszczęście, trzeba mu wmówić, że katastrofa jest tuż-tuż. A potem systematycznie sprzedawać cudowne środki ochronne, bo przecież wiadomo, że amulet nie może działać wiecznie. A jeśli nie działa, to widoczny znak, że trzeba kupić skuteczniejszy, oczywiście o wiele droższy. Tego rodzaju handel jest całkowicie zgodny z prawem. Marchi trafiła do więzienia tylko dlatego, że wymuszała pieniądze, grożąc klientom sprowadzeniem na nich nieszczęścia. W zeszłym tygodniu aresztowano wróżkę, która wyłudziła od wdowy 30 tys. euro w zamian za esemesy od męża z zaświatów, ale tylko dlatego, że – jak udowodniono – wysyłała je sama.
Włoskie media, komentując sukces afrykańskich rozmnażaczy banknotów, pokpiwają, że w ten sposób upadł mit nieufnej i wrogiej obcokrajowcom północy Włoch.
Podkreślają przy tym, że wreszcie udało się zlokalizować legendarną Krainę Głupków Collodiego.