– Putin to mój idol. Kocham go i szanuję. Oddam za niego życie! – takim emocjonalnym wyznaniem skwitował dziesięciolecie Władimira Putina prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow w wywiadzie dla Radia Swoboda. – Powinien być dożywotnim prezydentem Federacji Rosyjskiej – przekonywał.
– Minione dziesięciolecie przejdzie do historii jako okres odrodzenia Rosji – dowodził z kolei przewodniczący Dumy Państwowej Borys Gryzłow. – Wielka w tym zasługa Władimira Władimirowicza Putina – dodał, tłumacząc, że „dla wszystkich Rosjan stał się on przywódcą narodu, jakiego wiele lat brakowało naszemu wielkiemu krajowi”.
Wśród pochwał giną nieliczne głosy krytyków. Ci przypominają drugą wojnę czeczeńską, którą mało znany polityk w źle skrojonym garniturze wykorzystał jako trampolinę na szczyty władzy, kolejne tragiczne wpadki prezydenta: „Kursk”, Dubrowkę, Biesłan, rządy pułkowników z FSB. Przez osiem lat prezydentury w imię „silnej Rosji” Putin tworzył ściśle kontrolowany z Moskwy „pion władzy”, kraj bez krytyków i opozycji. I bez niezależnych mediów.
Ale Rosjanie – jak kraj długi i szeroki – nie chcą słyszeć o porażkach Putina, lecz o jego sukcesach. – Nie przeżyliście lat 90. w Rosji, nie widzieliście tej biedy, przekrętów, bałaganu. Putin to porządek i stabilność – przekonywał mnie niedawno znajomy. Jako prezydent Putin regularnie wypłacał i podwyższał zasiłki i emerytury, nie pozwolił – jak Michaił Gorbaczow – na rozpad Rosji, stanowczo odpowiedział na czeczeński separatyzm i twardą ręką trzymał gubernatorów. Wreszcie, a może przede wszystkim, zaprzestał umizgów do zachodnich liderów i okazywania słabości. – Wieszacie na nim psy, bo nie podoba wam się silna Rosja. A ja jestem z Putina dumny, bo to po prostu mołodiec – mówi Iwan, biznesmen z Rostowa.
– W oczach społeczeństwa jego rządy zlały się z gospodarczą prosperity, którą gwarantowały między innymi wysokie ceny ropy. Po drugie – dostarczył ludziom strawy duchowej, wyleczył ich z kompleksu wobec Zachodu. Po trzecie – stworzył system, w którym brak dla niego alternatyw. Nawet Dmitrij Mied- wiediew wygląda przy nim jak stażysta – mówi „Rz” politolog Dmitrij Orieszkin.