Jeśli ze skargą, to nie do Pekinu

Koniec systemu petycji? Chińskie władze chcą położyć kres starej tradycji składania w stolicy skarg na władze lokalne

Aktualizacja: 22.08.2009 07:43 Publikacja: 22.08.2009 03:38

Fot. drs2biz

Fot. drs2biz

Foto: Flickr

Widok dobrze znany każdemu mieszkańcowi Pekinu: starsza kobieta wystająca godzinami przed Sądem Najwyższym z kartką na szyi lub umorusany robotnik z prowincji przesiadujący całym dniami na schodach innego urzędu. Ludzie ci przybywają z całego kraju, by poskarżyć się władzom centralnym na krzywdy, jakich – w ich mniemaniu – doznali ze strony urzędników niższego szczebla.

To stary zwyczaj sięgający czasów cesarstwa, który przetrwał w Chińskiej Republice Ludowej. Teraz rząd zamierza położyć mu kres. – Problemy da się rozwiązać bez przyjeżdżania do Pekinu – stwierdził cytowany przez rządową agencję Xinhua sekretarz generalny Komisji ds. Politycznych i Legislacyjnych Zhou Benshun, jeden z twórców nowego przepisu. Zgodnie z nowymi regułami wszystkie skargi mają być rozpatrywane najwyżej na szczeblu prowincji.

Tak jak za cesarstwa, tak i w ChRL wiele urzędów ma specjalny wydział ds. listów, w którym każdy obywatel ma prawo złożyć skargę na działanie organów państwowych. Teoretycznie wydział ten ma kierować sprawy do stosownych organów administracji, które z kolei powinny się zająć rozwiązaniem zgłoszonego problemu. W praktyce pozytywnie rozpatrywanych jest w ten sposób mniej więcej 2 procent petycji. – Często skarga trafia z powrotem na biurko urzędnika, którego dotyczy – narzekają przyjezdni.

Osób, które postanawiają zanieść swoją petycję aż do najwyższego kierownictwa, są co roku setki. Gnieżdżą się w tanich hotelikach, wokół których wyrosła cała branża usług związanych z petycjami – od drobnych porad prawnych po sprzedaż wykazów najważniejszych urzędów.

Wielu Chińczyków z prowincji żyje w przekonaniu, że wysoko ponad skorumpowanymi władzami lokalnymi stoją dobrzy przywódcy partyjni, którzy pomogą naprawić ich krzywdy, gdy tylko się o nich dowiedzą.

Dlatego profesor Zhou Xiaozheng, socjolog z Uniwersytetu Ludowego w Pekinie, uważa, że władzom będzie bardzo trudno powstrzymać ludzi od przyjeżdżania do stolicy. – Kluczowe pytanie brzmi: jeśli przyjadą, to czy zostaną aresztowani, czy odesłani do miejsca zamieszkania, tak jak działo się dotychczas – zastanawia się profesor.

Jak podaje Xinhua, osoby, których sprawy zostały ostatecznie rozpatrzone na szczeblu prowincji, a które mimo to uparcie przyjeżdżają do stolicy, by dochodzić swoich praw, nie mogą liczyć na pobłażliwość. „Ich sprawy będą zamykane” – stwierdza dość enigmatycznie agencja.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.gillert@rp.pl]p.gillert@rp.pl[/mail]

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019