System działa niezawodnie. Lekarze kierują pacjentów jedynie do tych szpitali, które rewanżują się specjalną premią. Może to być nawet tysiąc euro w przypadku skierowania pacjenta na operację wstawienia protezy stawu biodrowego. Ale może to też być zaledwie 50 euro w przypadku nieskomplikowanego zabiegu laryngologicznego. Z reguły jednak tego rodzaju transakcje pomiędzy lekarzami i szpitalami opiewają na kilkaset euro.
„Jest to zakazane, ale szara strefa działa” – pisał wczoraj „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ). Praktyka ta jest od dawna znana Federalnemu Stowarzyszeniu Lekarzy, którego szef Jörg-Dietrich Hoppe tłumaczy takie przypadki postępującą komercjalizacją usług medycznych.
– Nie działają tu żadne kodeksy etyczne – mówi. Praktyka sprzedawania pacjentów nazywana jest w środowisku lekarskim „premią od głowy”, „połowowym” czy też eufemistycznie „premią za skierowanie”. Przybiera często quasi-legalną postać honorarium, które przekazuje szpital lekarzowi z wdzięczności za skierowanie do niego pacjenta, formalnie za dalszą opiekę po hospitalizacji.
[wyimek]1000 euro dostanie lekarz za skierowanie pacjenta na operację wstawienia protezy stawu biodrowego[/wyimek]
– Nie są to przypadki sporadyczne – twierdzi Rudolf Kösters, szef stowarzyszenia szpitali w Niemczech. Jak powiedział FAZ, lekarze stawiają sprawę jasno: bez pieniędzy nie ma pacjenta.