Od 1920 do 1967 roku ponad 150 tysięcy brytyjskich dzieci wywieziono do Kanady, Australii, Nowej Zelandii i RPA. Chodziło o zasiedlenie byłych kolonii „dobrym materiałem genetycznym” i odciążenie brytyjskiego systemu opieki społecznej. Program objął sieroty i dzieci oddane przez biedne rodziny do domów opieki. Kolejne rządy zapewniały, że przesiedlanych czeka za oceanem lepsze życie.
Najczęściej dzieci trafiały jednak z powrotem do sierocińców lub traktowano je jako tanią siłę roboczą na farmach. Większość nie otrzymała nawet podstawowego wykształcenia. Za to padały ofiarą przemocy fizycznej i były wykorzystywane seksualnie. Okłamywano je, że ich prawdziwi rodzice nie żyją. Ci zaś wierzyli, że ich dzieci zostały adoptowane przez brytyjskie pary.
Do Australii, która cierpiała w latach powojennych na brak siły roboczej z powodu ujemnego przyrostu naturalnego, trafiło w latach 1947 – 1967 ponad 10 tysięcy brytyjskich dzieci. Rząd w Canberze reklamował ówczesną politykę imigracyjną, używając hasła: „Dziecko – najlepszy imigrant!”.
7 tysięcy przesiedlonych wciąż żyje w Australii i domaga się przeprosin od władz w Canberze i Londynie. – Zostałam wywieziona w wieku sześciu lat. Czekałam latami, że ktoś się zorientuje, iż to pomyłka, i mnie stamtąd zabierze. Nie wiedziałam, gdzie jest moja rodzina. Nie miałam ojczyzny. Nadszedł czas, aby nasz kraj przyjął nas z powrotem – mówi BBC 65-letnia Sandra Anker, która w 1950 r. trafiła z Anglii do Melbourne.
Premier Kevin Rudd obiecał, że jutro podczas oficjalnej ceremonii w parlamencie przeprosi za cierpienia ok. 500 tysięcy sierot mieszkających w domach dziecka w latach 1930 – 1970. Przy okazji ma się zwrócić także do osób objętych programem przymusowej imigracji. Te jednak oczekują przede wszystkim przeprosin ze strony brytyjskiego rządu.