Obrady otworzył sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, przypominając, że „tylko dziś z głodu umrze 17 tysięcy dzieci”. Absurdalność sytuacji uwidocznił dyrektor FAO Jacques Diouf, mówiąc, że na świecie produkowana jest ilość żywności wystarczająca dla wszystkich, a mimo to ponad miliard ludzi, czyli co szósty człowiek na Ziemi, cierpi głód. Powtórzył, że aby skutecznie walczyć z tą plagą, trzeba by co roku wspierać rolników w biednych krajach kwotą 44 mld dolarów.
Zaraz potem przewodniczący obradom premier Włoch Silvio Berlusconi przypomniał, że na tegorocznym szczycie G8 w L’Aquili uzgodniono przeznaczenie na ten cel 21 mld dolarów, a z powodu światowego kryzysu na razie trudno liczyć na więcej. Podczas ceremonii otwarcia mówcy podkreślali konieczność zmian w strategii i taktyce walki z głodem, ale nie padł żaden konkret.
Potem jednogłośnie przyjęto uzgodnioną wcześniej deklarację, pełną szczytnych obietnic i frazesów. Dokument przypomina kilka przyjętych wcześniej programów FAO, wymienia pięć głównych celów działań, które komentatorzy zgodnie nazwali pustosłowiem, ale nie mówi, jak, za co i do kiedy mają być zrealizowane. Znamienne jest to, że w ambitnym planie likwidacji głodu na świecie termin „do 2025 roku” zastąpiono określeniem „jak najszybciej”.
Z powagą sytuacji nie licowało zachowanie włoskiego premiera. Nie wiedzieć czemu, opowiedział uczestnikom stary dowcip o Marksie, który, powstawszy z grobu, błaga: „Proletariusze wszystkich krajów, wybaczcie mi!”.
[srodtytul]Przeciwko bogatym[/srodtytul]