Innymi słowy, nie można być pełnoprawnym członkiem wspólnot dwóch największych Kościołów chrześcijańskich w Niemczech, jeżeli zrezygnuje się z płacenia podatku kościelnego.
Wystąpienie z Kościoła następuje w Niemczech poprzez złożenie oświadczenia w urzędzie stanu cywilnego lub w sądzie administracyjnym o rezygnacji z płacenia podatku. Z tym nie ma żadnych problemów. Jednak prof. Hartmut Zapp, specjalista prawa kanonicznego, napisał w swym oświadczeniu, że występuje z Kościoła jako korporacji prawa publicznego, ale nie występuje ze wspólnoty wyznaniowej. Taki zapis jest nieważny – orzekł sąd w Mannheim i zalecił profesorowi wpłacenie zaległego podatku.
Wynosi on 8 – 9 proc. wartości podatku dochodowego każdego z wiernych. Pieniądze odprowadzają do kościelnych kas państwowe urzędy skarbowe. W sumie jest to 9 miliardów euro rocznie, z czego 5 miliardów zasila budżet Kościoła katolickiego. Bez tych środków Kościołom groziłoby bankructwo. Zagrożenie jest tym większe, że w wyniku ostatnich skandali pedofilskich z Kościoła katolickiego występuje rekordowa liczba wiernych.
Dlatego z ogromną ulgą przyjęła orzeczenie sądu archidiecezja fryburska. To ona złożyła odwołanie do sądu wyższej instancji po korzystnej dla prof. Zappa decyzji niższej instancji. „Orzeczenie to chroni przed nie-sprawiedliwością podatkową wszystkich tych, którzy finansują działalność Kościoła“ – czytamy w oświadczeniu władz archidiecezji. Jej adwokat udowadniał w sądzie, że tak jak nie można być częściowo w ciąży, tak nie może być mowy o częściowym wystąpieniu z Kościoła.
Innego zdania jest prof. Zapp. – Pozostaje mi teraz jedynie przedstawić sprawę w Rzymie – oświadczył. Papieska Rada ds. Tekstów Prawnych zajęła już kilka lat temu stanowisko w podobnej sprawie. Wyjaśniono wtedy, że wystąpienie z Kościoła nie może nastąpić wyłącznie na podstawie deklaracji złożonej w świeckim urzędzie.