To już druga taka próba ograniczenia liczby palących podjęta przez greckie władze. Kraj ten ma najwyższy odsetek nałogowców w Europie (ponad 40 proc. dorosłych), a palenie uchodzi tam za sport narodowy. Co roku 20 tysięcy Greków umiera na choroby związane z używaniem tytoniu, a służba zdrowia wydaje na leczenie palaczy 1,5 miliarda euro rocznie.
[srodtytul]Znów martwy przepis?[/srodtytul]
Poprzednia próba zniechęcenia Greków do błękitnego dymku, podjęta w lipcu 2009 roku, zakończyła się klęską, bo obywatele interpretowali prawo na swój sposób. Choć zakaz palenia dotyczył wszystkich barów i restauracji o powierzchni powyżej 70 metrów kwadratowych, budynków publicznych, a nawet samochodów, to Grecy dalej palili. A policja, która miała karać restauratorów i ich palących klientów grzywnami do 500 euro, po kilku miesiącach przestała przeprowadzać kontrole.
Dlaczego? Bo większość policjantów pali. Według oficjalnych danych średnio osiem papierosów dziennie. Więcej niż przeciętny Grek.
Tym razem ma być jednak inaczej. Zakaz dotyczy wszystkich lokali, bez względu na metraż. Kto będzie go nagminnie łamał, zapłaci nawet do 10 tysięcy euro kary. Właścicielom restauracji i barów grozi też utrata licencji. Reklamy papierosów znikną zaś z telewizji, radia i prasy.