„W naszej telewizji o najwyższej władzy, tak jak o zmarłym, można mówić dobrze albo wcale” – oświadczył, trzymając w ręku statuetkę Leonid Parfionow, laureat pierwszej edycji nagrody telewizyjnej imienia Włada Listiewa, zamordowanego w latach 90. dziennikarza stacji ORT. – W każdym istotnym materiale telewizyjnym można łatwo odgadnąć cele i zadania władzy, jej nastroje, odkryć jej przyjaciół i wrogów. To nie informacja, a PR lub czarny PR wygodny dla władz. I oczywiście autopromocja – odczytał z kartki Parfionow.
Te słowa wywołały szok, ale też debatę na temat stanu rosyjskich mediów elektronicznych. Parfionow to legenda rosyjskiego ekranu lat 90., autor filmów dokumentalnych, od niedawna ma swój program na kanale pierwszym. Był ubrany w smoking, otaczały go osobistości ze świata telewizji, ministrowie i urzędnicy nieprzygotowani na taki „cios w plecy”.
– Nie mam prawa nikogo oskarżać, sam nie jestem bojownikiem i od innych nie oczekuję bohaterstwa. Ale trzeba chociaż nazwać rzeczy po imieniu – mówił.
Wystąpienie Parfionowa wywołało poruszenie w rosyjskich mediach. Państwowe telewizje ze zrozumiałych względów pominęły je milczeniem, ale prasa od kilku dni nie przestaje komentować słów Parfionowa, który dla jednych jest bohaterem, dla innych – samobójcą.
„Oczywiście wszystko, o czym mówił, siedzący na sali ludzie wiedzą aż nazbyt dobrze, bo to właśnie oni regularnie podmieniają informację o kraju informacją o władzy w miłej dla niej wersji” – komentuje „Nowa Gazieta”. Ale laureat elitarnej nagrody był ostatnią osobą, po której spodziewali się tak szczerej diagnozy.