Kilka dni temu w wywiadzie dla telewizji Wiesti premier, będący jednocześnie liderem partii władzy Jedna Rosja (choć formalnie nie jest jej członkiem), nie wykluczył, że w przyszłym roku, gdy w Rosji odbędą się wybory parlamentarne, znowu stanie na czele partyjnej listy.
Poprzednio – w 2007 roku – taki sam manewr zapewnił partii władzy rekordowy wynik i konstytucyjną większość w parlamencie. A Putin, choć odstąpił fotel prezydencki Dmitrijowi Miedwiediewowi, zachował tytuł nieformalnego przywódcy narodu. Im bliżej 2012 roku, tym częściej zadawane jest pytanie, kto będzie następnym szefem państwa.
„Władimir Putin może zwycięsko powrócić na Kreml tylko z pozycji wybawiciela, któremu bez wahania będą potrafili zaufać ludzie znajdujący się w stanie szoku i zagubienia” – pisze na łamach „Nowej Gaziety” publicysta Kiriłł Rogow. I, jak ocenia, Putin już dosiadł białego konia. Narastające w kraju niepokoje – przede wszystkim na tle etnicznym – zwiększają zapotrzebowanie na rządy twardej ręki.
Premier dba o wizerunek twardego lidera. Putin równa się porządek – takie powinno być skojarzenie statystycznego Rosjanina. „Porządek powinien być i należy go podtrzymywać” – oświadczył Putin podczas niedawnego „teledialogu z rodakami”. W czasie ponadczterogodzinnego występu w telewizji premier niejednokrotnie dał do zrozumienia, że sytuacja w Rosji nadmiernie się rozluźniła. Efekt to nie tylko przemoc na ulicach, której sprawcami są kibole, nacjonaliści i imigranci z Kaukazu. Ale także „rozbestwiona opozycja”, nadużycia władz regionalnych, rozpasanie świata kryminalnego.
Rogow przypomina, że „do sukcesów doprowadzały Putina nieszczęścia, które spadły na kraj”. Wybuchy w domach mieszkalnych i psychoza związana z zagrożeniem z Kaukazu pozwoliły mu szybko zdobyć popularność w 1999 roku. Zamach w Biesłanie stał się pretekstem do odwołania wyborów gubernatorów. „Rola nieustraszonego rycerza pozwalała mu nie tylko zdobyć władzę, ale zdobyć taką władzę, której ludzie nie daliby mu w normalnej sytuacji” – uważa publicysta.