Liczba samobójstw w Japonii stale rośnie. W ciągu ubiegłego roku życie odebrało sobie 31 560 osób. To prawie sto dziennie. Ma to konsekwencje nie tylko dla japońskiej gospodarki, która w 2009 roku straciła z powodu samobójstw i depresji prawie 32 miliardy dolarów, ale także dla rodzin samobójców. Właściciele domów czy mieszkań, w których ktoś odebrał sobie życie, coraz częściej domagają się od rodziny samobójcy odszkodowania. Twierdzą, że nikt nie chce wynająć ani kupić takiej nieruchomości.
– Kiedy pokazuję klientom dom i mówię im, że poprzedni właściciel powiesił się na schodach, to w większości przypadków nie chcą go kupić nawet za połowę ceny – mówi BBC agent nieruchomości z Tokio Yoshihiro Kanuma. Największe żądanie rekompensaty opiewało na ponad 1,2 miliona jenów (1,5 miliona dolarów). Właściciel domu na przedmieściach Tokio utrzymywał, że budynek musi zostać zburzony i zbudowany na nowo. Właściciele nieruchomości wymagają także od rodzin, by zapłaciły za kosztowne rytuały oczyszczenia.
– W szintoizmie śmierć i pogrzeb są tabu. Japończycy uważają, że mieszkanie, w którym doszło do samobójstwa, jest nieczyste i nieszczęście może się przenieść na następnych mieszkańców – mówi „Rz” japonistka prof. Irmela Hijiya-Kirschnereit z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Doszło nawet do tego, że w południowej Japonii mężczyzna, który wynajmował dom samobójczyni, pojawił się na jej pogrzebie i zażądał od rodziny 60 tysięcy dolarów na przeprowadzenie rytuałów oczyszczenia.
Do stowarzyszeń pomagających rodzinom samobójców co roku trafiają setki skarg od osób, które po śmierci bliskiego musiały zapłacić tak wysokie odszkodowania, że popadły w poważne kłopoty finansowe.
– Pochowaliśmy córkę w marcu. Już w kwietniu otrzymaliśmy rachunki za remont i żądanie odszkodowania od właściciela jej mieszkania. Nie miałem siły walczyć o swoje. Zapłaciłem ponad 30 tysięcy dolarów – mówi ojciec 22-letniej kobiety, która odebrała sobie życie.