– To nowy etap w historii Polonii – zapewnił w sobotę Wiesław Lewicki, szef Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech, po nadzwyczajnym zjeździe delegatów Polonii. Podpisano na nim porozumienie o zarejestrowaniu Konwentu jako europejskiej gospodarczej wspólnoty interesów (EWIV). Oznacza to, że reprezentowane w nim organizacje staną się pełnoprawnym partnerem rządu Niemiec w rozmowach o zwiększeniu ich uprawnień.
Chodzi o zlikwidowanie asymetrii w traktowaniu niemieckiej Polonii w Niemczech i mniejszości niemieckiej w Polsce. Zgodnie z podpisanym w 1991 r. traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy obie grupy powinny być traktowane na równi. Tak nie jest, zwłaszcza jeśli chodzi o naukę języka.
– Polska wydaje na ten cel około 15 mln euro, a Niemcy 1,5 mln – mówi Piotr Małoszewski, szef Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech. Z jego ocen wynika, że w Polsce 90 proc. dzieci niemieckiej mniejszości uczy się swego języka, w Niemczech zaś polskiego jako języka ojczystego uczy się zaledwie 3 proc. uczniów z polskimi korzeniami. Niemcy nie mówią „nie”, ale przekonują, że sprawy szkolnictwa znajdują się w gestii władz landów.
W marcu odbędzie się w Warszawie kolejna runda rozmów. Polonia przystępuje do nich bardziej zjednoczona, zacieśniając współpracę czterech organizacji zrzeszonych w Konwencie. Poza nim pozostaje Związek Polaków w Niemczech Rodło. Najstarsza organizacja polonijna ma nieco inną strategię postępowania z Niemcami. – Domagamy się przyznania nam statusu mniejszości – mówią działacze Rodła, udowadniając, że organizacja ta miała taki status przed wojną. Niemcy argumentują, że status mniejszości mają jedynie Serbołużyczanie, Duńczycy i Fryzowie, czyli grupy zamieszkujące określone tereny. Wyjątkiem są Sinti i Roma rozproszeni na całym terytorium RFN, co nie przeszkodziło w uznaniu ich za grupę etniczną. Na ten precedens powołuje się Rodło.
W Niemczech mieszka co najmniej 1,5 mln osób pochodzenia polskiego, z czego 400 tys. to obywatele Polski.