Mahmud Abbas spotkał się wczoraj w Paryżu z prezydentem Nicolasem Sarkozym. To kolejny etap jego dyplomatycznej ofensywy, w ramach której odwiedził Wielką Brytanię, Rosję i Danię, a niedługo zawita do Niemiec. Cel: skłonienie ONZ do uznania państwa palestyńskiego.
Zdaniem Abbasa jego działania przynoszą pożądane skutki. – Palestynę gotowych jest już uznać 130 krajów ONZ. Liczba ta wkrótce urośnie do 140 – 150. Decyzję taką gotowe są podjąć nawet Paryż i Londyn – powiedział gazecie "Al Ajjam".
Palestyńskie państwo, z miejscem w ONZ i ambasadami na całym świecie, mogłoby powstać już we wrześniu. Właśnie na wrzesień 2011 roku wskazywał wcześniej prezydent Barack Obama. Taki ostateczny termin stworzenia Palestyny wyznaczył również bliskowschodni kwartet, czyli USA, UE, Rosja i ONZ.
Palestyńczycy podkreślają, że oczywiście woleliby dogadać się bezpośrednio z Izraelem i zawrzeć z nim porozumienie pokojowe. Jeżeli jednak do tego nie dojdzie, co jest niemal pewne, to formalnie wystąpią do społeczności międzynarodowej o uznanie ich państwowości.
Dla Izraela taki scenariusz jest nie do zaakceptowania. Dyplomaci tego kraju wywierają silne naciski na USA, by powstrzymały palestyńską inicjatywę. Rzeczywiście Departament Stanu oficjalnie ogłosił, że "to nie jest najlepszy pomysł", i wezwał obie strony do powrotu do stołu rozmów. Nieoficjalnie jednak, jak pisze "Los Angeles Times", cierpliwość Amerykanów również się kończy i wrzesień jest terminem bardzo prawdopodobnym.