To punkt zwrotny w próbie sił między cywilnymi władzami a armią – komentuje dla "Rz" turecki analityk Osman Bahadir Dincer. Dymisja szefa sztabu Isika Kosanera i przywódców wojsk lądowych, marynarki, lotnictwa wstrząsnęła w piątek turecką armią. Władze w Ankarze uspokajają sojuszników z NATO, że sytuacja jest pod kontrolą.
Dziś zaczną się czterodniowe obrady Najwyższej Rady Wojskowej pod przewodnictwem premiera, która może mianować nowych dowódców. Obsadzając stanowiska lojalnymi ludźmi, rząd może sobie zapewnić niemal pełną kontrolę nad wojskiem. "Stara gwardia się poddała" – powiedział AFP Ahmet Insel, współautor książki o politycznych wpływach tureckiego wojska.
Próba sił między wojskiem a rządem trwa niemal od dekady. Armia uważała się za strażniczkę świeckiej republiki założonej przez Mustafę Kemala Atatürka w 1923 roku i od tamtej pory czterokrotnie przejmowała władzę lub zmuszała rząd do dymisji. W 2002 roku, kiedy wybory wygrała wywodząca się z islamistycznego ruchu Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), konfrontacja wydawała się kwestią czasu. W 2007 roku armia bezskutecznie próbowała uniemożliwić parlamentowi wybór na prezydenta religijnego konserwatysty z AKP Abdullaha Güla. W tym samym roku władze ujawniły wykrycie antyrządowego spisku, jaki w 2003 roku miały przygotowywać świeckie elity. Zdaniem śledczych wojsko chciało wywołać chaos m.in. poprzez serię zamachów, a następnie przejąć władzę. Aresztowano setki osób, m.in. intelektualistów, dziennikarzy i oficerów. Tureckie media wiele razy krytykowały sposób prowadzenia śledztwa i kwestionowały przedstawiane dowody.
Rządząca partia AKP od dekady próbuje ograniczyć wpływy armii
Generał Kosaner, ogłaszając dymisję, oświadczył, że nie jest w stanie bronić praw swoich podwładnych. –Większość oficerów jest przetrzymywana od miesięcy bez procesu i wyroku sądowego. Dowódcy uznali, że można im przyznać awans. Władze były innego zdania i postawiły na swoim – mówi "Rz" prof. Ilter Turan z Uniwersytetu Bilgi w Stambule.